Życie Miłosza doraźnie uratowała operacja rozszerzenia zastawki aortalnej balonikiem. Ale niewydolność serca narastała.
- Lekarz we Wrocławiu powiedział nam, że jeśli operacja serca Miłosza ma być przeprowadzona w Polsce, to tylko w Łodzi - mówi Magdalena Lewandrowska, mama.
W ten sposób Miłosz trafił do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Pomocy podjęli się profesorowie Jacek i Jadwiga Moll.
Pierwsza operacja przeprowadzona w Łodzi naprawiła zastawkę aortalną. Ale drugiej zastawki - mitralnej - nie udało się już zoperować.
- Chłopiec wymagał dużych dawek leków, nie przybierało na wadze, z wizyty na wizytę było gorzej - relacjonuje prof. Jadwiga Moll.
Problem lekarzy polegał na tym, że dorosłym zastawki serca wymienia się bardzo często. Na rynku można bez problemu kupić i mechaniczne zastawki i wszczepić pacjentowi. Ale dzieci potrzebują ich tak rzadko, że żadnej firmie nie opłaciło się wprowadzić jej na rynek. Do tego wszczepienie mechanicznej zastawki wymaga podawania silnych leków przeciwzakrzepowych, a dla tak małego dziecka nie jest to bez znaczenia.
Dlatego prof. Jacek Moll postanowił wykonać zastawkę samodzielnie, z profesjonalnego materiału biologicznego pozyskanego ze... świńskiego jelita.
- Zastawka przypomina trochę spadochron z doczepionymi do niego nitkami. U Miłosza te nitki były krótkie i zbite - mówi prof. Moll. - Musieliśmy wymodelować nową zastawkę i wszyć do malutkiej komory serca - mówi chirurg.
Zastawka mitralna dla takiego malucha ma zaledwie 13 mm średnicy. Prof. Moll uszył ją przy pomocy okularów powiększających. Z biologicznego materiału wykonany został jedynie szkielet konstrukcji, na nim mają narosnąć komórki Miłosza. To daje nadzieję, że zastawka będzie „rosnąć” razem z maluchem.
To pierwsza operacja wszczepienia małemu dziecku tego typu zastawki i w takiej pozycji. Lekarze obawiali się m.in. wysokiego ciśnienia w tej części serca. Jednak podjęli ryzyko i udało się.
- W literaturze światowej znalazłem jeden przypadek takiej operacji - przyznaje profesor Jacek Moll.
Operację wykonano, gdy Miłosz miał zaledwie dziewięć miesięcy. Rodzice nie wiedzieli, że operacja będzie nowatorska i prowadzona przez prof. Molla po raz pierwszy w życiu.
- Pan profesor jest bardzo skryty i nie przyznał się, co będzie robione - wspomina pani Magda. - I bardzo dobrze, bo i tak operacja kardiologiczna to dla rodziców niesamowity stres - przyznaje.
Po operacji Miłosz szybko zaczął dochodzić do siebie. Jedynymi uciążliwościami po operacji są wizyty kontrolne i konieczność zażywania profilaktycznie aspiryny.
- W rozwoju niczym nie odstępuje od innych dzieci. Nie męczy się, nie sinieje, biega - wylicza mama Miłosza.
- Dzięki Bogu, że istnieją na świecie takie złote ręce - mówi pani Magda. - Czuję się, jakbym wygrała na loterii „szóstkę”, ale nie w pieniądzach, a w życiu - dodaje.
Teraz łódzcy chirurzy będą obserwować zachowanie się uszytej przez nich zastawki.
- Mamy nadzieję, że zastawka będzie z nim rosła -mówi prof. Jadwiga Moll. Jeśli to się nie uda, operacja pozwoli Miłoszowi dorosnąć do wieku, w którym dostanie „dorosłą” zastawkę.
Rocznie w Klinice Kardiochirurgii ICZMP przeprowadza się około 500 dziecięcych operacji kardiologicznych.
Zobacz też: