Majowe prace stanowią kontynuację badań rozpoczętych w listopadzie 2022 r. Obejmują rejon w pobliżu tzw. mogiły legionisty, w centralnej części wąwozu. I to właśnie tam natrafiono na ludzkie szkielety.
Prawdopodobnie są to ofiary niemieckich egzekucji z okresu II wojny światowej.
Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, w piątek (12 maja) w godzinach porannych szkieletów było 12, ale kilka godzin później ta liczba uległa zmianie. - Do chwili obecnej ujawniono szczątki należące do 14 osób - podał w piątek po południu w komunikacie lubelski IPN.Biorąc pod uwagę, iż badania potrwają w tym terenie jeszcze tydzień (do 19 maja), to można sądzić, że liczba nadal będzie rosła. Znaleziono szczątki, ale nie tylko. Z naszych ustaleń wynika, że archeolodzy natrafili także na buty, guziki, kubek i złoty ząb.
W piątek rano na miejscu badań pojawił się wiceprezes IPN, prof. Krzysztof Szwagrzyk.
- W przyszłym tygodniu będzie koniec działań i podsumowanie tego co zostało zrobione. Będą to bardzo ciekawe informacje i można powiedzieć, że przełomowe – podkreśla Szwagrzyk.
Badania są prowadzone pod nadzorem prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie, Dariusza Antoniaka.
- To wszystko rozgrywa się teraz. Przeprowadzamy różne czynności i ustalamy, co będzie dalej – powiedział prokurator Antoniak.
Co ciekawe, szkielety zostały odnalezione w miejscu, gdzie wg zeznań i dokumentów były już przeprowadzane ekshumacje – zaraz po wojnie, zimą 1947/48 r., a także całkiem niedawno, w 2008 r., kiedy teren był sprawdzany na zlecenie inwestora, który nabył górki czechowskie.
Na miejscu udało nam się porozmawiać ze świadkiem historii, który pamięta rozstrzelania na górkach.
- Strzelania nie widziałem, ale słyszałem, to były zarówno serie, jak i pojedyncze strzały. Słyszałem je dobrze, bo mieszkałem przy dzisiejszej ul. Nowickiego. To był 1943 r., miałem 7 lat i ze strachu siedziałem na strychu. – mówi Wojciech Papież, świadek historii i... fotoreporter „Kuriera Lubelskiego”, który pracował w gazecie od pierwszego numeru (1957 r.).
– Potem z chłopakami tu przychodziliśmy, było pełno krwi, całe nogi miałem we krwi – opowiada Papież.
I wspomina, że koniec wojny nie oznaczał końca rozstrzeliwań na górkach.
- Za czasów komuny, w 1945 i 1946 r., rozstrzeliwano pojedyncze osoby. To już była UB-ecka robota – zaznacza.
Blisko krwawych wydarzeń na górkach czechowskich były również nieżyjące już matka i ciotka radnego miejskiego, Stanisława Brzozowskiego. - Moja mama, Józefa Brzozowska, mieszkała przy obecnej ul. Poligonowej, a jej ciotka miała męża w więzieniu na Zamku. I ta ciotka patrzyła przez okienko na strychu, czy go nie przywożą na egzekucję. Widziała wszystkie rozstrzeliwania: i za Niemców, i za komunistów - relacjonuje Stanisław Brzozowski. - Rodzice opowiadali mi, że jak Niemcy w 1944 r. w pośpiechu opuścili Lublin, to udali się na górki: tamtejsza ziemia uginała się, cała "chodziła", od ilości krwi - dodaje radny.
- To są drugie Palimry! A zatem jeśli deweloper będzie próbował budować kolejną ścieżkę to ja pierwszy rzucę się pod koparkę. Nie pozwolę, żeby na miejscu kaźni była budowa – zaznacza Adam Łukasik, syn, bratanek i krewny Żołnierzy Wyklętych i jeden z obrońców górek czechowskich. - Mogę wskazać 16 miejsc, gdzie są,lub mogą być szczątki zamordowanych. jJdnym z nich jest plac zabaw, przy którym się znajdujemy - przekonuje Łukasik.
Odnalezienie kolejnych szczątków ludzkich na górkach może pokrzyżować plany dewelopera. Jaki postulat mają społecznicy? - Chcemy żeby cały teren został objęty cmentarzem wojennym, bo te kości są rozwleczone także na powierzchni. Ale czy IPN zdecyduje się dalej tu kopać i szukać, tego nie wiem - mówi Magdalena Nosek z kolektywu Górki Czechowskie Wietrznie Zielone.
