Narciarze zaginęli w Alpach
Tragedia rozpoczęła się w sobotę. Wówczas wycieczka narciarska wyruszyła z alpejskiego miasteczka Zermatt w szwajcarskim kantonie Valais. Wśród turystów znajdowało się pięciu członków tej samej rodziny.
Grupa zaginęła niedaleko Tête Blanche na ścieżce Zermatt-Arolla, w pobliżu góry Matterhorn na granicy szwajcarsko-włoskiej. Służby od razu rozpoczęły poszukiwania, jednak te były utrudnione z uwagi na bardzo złe warunki pogodowe. Dotarcie na miejsce zdarzenia było niemalże niemożliwe.
"Burza szalejąca na południu Alp i ryzyko lawin uniemożliwiły helikopterom i ratownikom zbliżenie się do tego obszaru" - informowała policja.
Anjan Truffer, szef pogotowia ratunkowego w Zermatt, powiedział BBC, że pogoda oznacza, że latanie nie wchodzi w grę ze względu na "bardzo silny wiatr, obfite opady śniegu, duże zagrożenie lawinowe i zerową widoczność".
Policja podała, że zaginieni narciarze to osoby w wieku od 21 do 58 lat. Pięciu należy do jednej rodziny z kantonu Valais, a szósta osoba pochodzi z kantonu Fryburg.
Tragiczny finał poszukiwań
Służby ratownicze twierdziły, że istnieje duża szansa, że zaginieni narciarze przeżyją, jeśli sami wykopią dół w śniegu. Od razu po ogłoszeniu zaginięcia zaalarmowano wszystkie służby ratownicze po obu stronach szlaku, jednak finał okazał się nieszczęśliwy.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
W poniedziałek rano służby przekazały tragiczną informację. Zespół złożony z trzech ratowników i policjanta w niedzielę około 21:20 znalazł pięciu z sześciu martwych narciarzy.
Ostatnia osoba cały czas jest zaginiona. Wciąż trwają jej poszukiwania.