Skandaliczny proceder na uczelni miał trwać od wielu lat. Najstarsze przypadki miały mieć miejsce 30 lat temu, a ostatnie historie miały pochodzić sprzed dwóch lat.
"Na Uniwersytecie Warszawskim specjalna komisja badała tę sprawę. Nie ma żadnych wątpliwości, zarzuty się potwierdziły. Rektor UW dostał raport komisji już w styczniu, odsunął profesora od zajęć. I nastała cisza. Profesor po prostu ma przejść na emeryturę z końcem marca. Tak jakby nic się nie stało. Boję się, że jeżeli sprawa nie zostanie nagłośniona, to on w przyszłości będzie jeszcze odbierać doktoraty honoris causa" – powiedziała w rozmowie z "Wyborczą" osoba znająca sprawę.
Dziennikarze dotarli do zeznań niektórych pokrzywdzonych. Lista przestępstw wykładowcy jest długa. Kobiety informowały o niewłaściwym dotykaniu, wkładaniu rąk pod bluzki, przyciskaniu do ściany, całowaniu na siłę, nachodzeniu i wysyłaniu SMS-ów o jednoznacznej treści. Przed jedną ze studentek profesor miał się onanizować.
