Sprawę badają policja i prokuratura. Niedługo po zdarzeniu policja zatrzymała złotoryjskiego przedsiębiorcę Grzegorza B. i jego syna Dawida. Są aresztowani. Krzysztof G. z Wrocławia walczy o życie w legnickim szpitalu. Jedną z osób, która mu towarzyszyła, zwolniono do domu po przesłuchaniu.
- Dzwoniła do mnie żona Krzyśka i mówiła, że był jakiś wypadek i jej mąż leży w szpitalu w stanie krytycznym - mówi nam szef klubu MMA, z którym związany był Krzysztof G. - Nie wiem o co chodzi i co on robił w Złotoryi.
Z relacji, do jakich dotarł portal GazetaWroclawska.pl wynika, że w środę 13 maja po południu do sklepu ogrodniczego weszli złotoryjski przedsiębiorca i jego syn, a za nimi dwaj inni mężczyźni. Musieli się wcześniej znać. Miało dojść do kłótni. W pewnym momencie zaatakowany został syn Grzegorza B. W rękach napastników miała się pojawić broń. Grzegorz B., kiedyś żołnierz jednostek specjalnych, sięgnął po narzędzia znajdujące się w sklepie i uderzył jednego z mężczyzn. Drugi uciekł. Krzysztof G. ma rany głowy, tułowia, ręki, nogi, płuc a także obrzęk mózgu.
Oficjalnie prokuratura podaje, że piekarz ze Złotoryi, jego syn i leżący teraz w szpitalu wrocławski zawodnik MMA oraz jeszcze jedna osoba uczestniczyli w bójce. Z ustaleń prokuratury wynika, że Grzegorz i jego syn posługiwali się siekierą i młotkiem. O co poszło? Tego śledczy zdradzać nie chcą. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że chodziło o egzekucję długu, a napastników - egzekutorów - miało być czterech i wszyscy pochodzili z Wrocławia.