Ponad rok temu władze rosyjskie ogłosiły tzw. częściową mobilizację na wojnę z Ukrainą. Według oficjalnych danych do wojska powołano ok. 300 tys. osób. Dekret o mobilizacji nadal obowiązuje. We wrześniu przewodniczący komisji obrony Dumy Państwowej Andriej Kartapołow oświadczył, że nie będzie rotacji zmobilizowanych kadr, co oznacza, że wezwani do mobilizacji również będą musieli pozostać w strefie działań wojennych do końca. Wywołało to gwałtowne oburzenie wśród grup krewnych i przyjaciół zmobilizowanych.
„Droga do domu”
19 listopada żony i matki zmobilizowanych żołnierzy rosyjskich zorganizowały protest w Nowosybirsku na wieść o możliwej kolejnej masowej mobilizacji. Podobne protesty przetoczyły się w ostatnich tygodniach przez całą Rosję. Pomimo wahań, czy otwarcie sprzeciwiać się wojnie, kobiety zauważają, że ich mężowie i synowie od ponad roku znajdują się na pierwszej linii frontu bez żadnego urlopu ani rotacji, a status ich powrotu pozostaje nieznany. Niektóre z tych kobiet posunęły się nawet do stworzenia kanału na Telegramie „Droga do domu”, w którym rozpowszechniane są informacje o „walce o sprowadzenie zmobilizowanych mężczyzn do domu” i wezwania do całkowitej demobilizacji. Próby organizowania protestów i bezpośrednich rozmów z rosyjskimi urzędnikami spotkały się z mizerną reakcją Moskwy.
Kanał „Droga do domu”, którego autorzy opowiadają się za powrotem zmobilizowanych z wojny na Ukrainie, opublikował apel do obywateli Rosji o podpisanie opublikowanego wcześniej manifestu ruchu o tej samej nazwie. Post, napisany w imieniu krewnych zmobilizowanych, zawiera niezwykle ostrą krytykę prezydenta Władimira Putina. Manifest wzywa do całkowitej demobilizacji i wyznaczenia terminu poboru do mobilizacji – 1 rok. Pojawia się także wezwanie do poszanowania Konstytucji i praw człowieka, ale nie ma bezpośredniego wezwania do zakończenia wojny. Krewni zmobilizowanych opowiadają się za rotacją, czyli powoływaniem nowych zmobilizowanych w miejsce dotychczasowych.
Oby do wyborów
W tej chwili ten ruch jest stosunkowo niewielki, ale niezdolność Kremla do skutecznego zajęcia się rosnącym niezadowoleniem lub uspokojenia go może doprowadzić do niepokojów społecznych w całej Rosji. Z przecieków z rosyjskich mediów wynika, że Kreml polecił wicegubernatorom regionów uważne monitorowanie nastrojów żon i innych krewnych zmobilizowanych żołnierzy. Źródło portalu The Insider w jednej z władz regionalnych potwierdziło, że gubernatorom powierzono zadanie powstrzymania protestów „za wszelką cenę”. „Przekonać, obiecać, zapłacić. Cokolwiek, byle nie wyszło na ulicę nawet 50 osób” – podało źródło. Władze uznają ewentualne protesty wojska za „czynnik ryzyka, który można wykorzystać przed wyborami prezydenckimi w Rosji”. Władze regionalne zakazują protestów na rzecz powrotu żołnierzy z frontu i jednocześnie próbują pacyfikować krewnych wojskowych obietnicami nowych korzyści finansowych podczas osobistych spotkań.
Co zrobi Putin? Niektórzy przewidują, że ogłosi on nową falę mobilizacji, która zapewni rotację zmobilizowanych wcześniej żołnierzy. Inna opcja to zamrożenie konfliktu. Jedno czy drugie, dopiero po „wyborach prezydenckich” w marcu 2024. Znany politolog Władimir Pastuchow uważa, że Kremlowi grozi kolejna fala niezadowolenia społecznego z powodu masowej mobilizacji, a wstrzymanie wojny stwarza jeszcze większe ryzyko. Według Pastuchowa, jeśli Moskwa zdecyduje się wstrzymać wojnę, Kreml będzie musiał powrócić do „pokojowego” programu i zająć się pilnymi problemami narodu rosyjskiego w kraju, bez uciekania się do „narkotyku” konsolidacji wojskowo-społecznej.
Dylemat Putina
Z jednej strony Putin uczynił wojnę z Ukrainą kamieniem węgielnym swoich rządów, a jej zakończenie oznaczałoby wyzwanie dla jego utrzymania się przy władzy. Z drugiej strony Kreml starannie kultywuje poparcie dla wizerunku Putina jako przywódcy zdolnego „chronić” zwykłych Rosjan i zapewnić „normalne” życie pomimo zagrożeń zewnętrznych. Zniszczenie tego wizerunku stanowiłoby istotne zagrożenie dla reżimu. Część komentatorów podkreśla, że wielu Rosjan „nie ma kontaktu” z obecną rzeczywistą sytuacją. Prokremlowscy socjolodzy podkreślają, że większość Rosjan jest apolityczna i stara się jak najbardziej zdystansować od rządu i wojny. W miarę jak Rosjanie unikają racjonalizacji wojny przez Moskwę i traktują ją jako zjawisko naturalne, zaczynają postrzegać Putina nie jako podżegacza, ale jako osobę zdolną chronić ich spokojne życie w kraju. Kreml przeznacza spore środki na utrzymanie iluzji niezmiennego, dostatniego i obfitego życia w Rosji. W odpowiedzi na rygorystyczne zachodnie sankcje Moskwa podjęła tymczasowe działania mające na celu wzmocnienie wartości rubla.
W przypadku nowej fali mobilizacji rosyjska gospodarka może po raz kolejny stracić setki, jeśli nie tysiące wykwalifikowanych specjalistów. W okresie poprzedzającym wybory prezydenckie w marcu 2024 roku Kreml prawdopodobnie podejmie próbę zrównoważenia wydatków między pokojem a wojną. Mimo to niezadowolenie społeczne będzie się utrzymywać po wyborach, a Moskwa będzie zmuszona podjąć trudne i niepopularne decyzje, mając nadzieję na stłumienie konfliktów wewnętrznych.
źr. Jamestown Foundation, Radio Swoboda
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
aj
ag
