Dramat rozpoczął się w dniu 24 stycznia br. 32-letnia Justyna około godz. 16. oglądała telewizję. Gdy podniosła się z kanapy, bardzo źle się poczuła. Odczuwała ból w klatce piersiowej i duszności. Zaczęła też skarżyć się na problemy z oczami. Niepokojące symptomy spowodowały, że poprosiła męża Krzysztofa, by wezwał pogotowie.
Pacjentka trafia do szpitala
Zjawiło się ono bez zbędnej zwłoki. Dwaj ratownicy wykonali badania, m.in. EKG. Wykazało ono zmiany w pracy serca. Mąż Justyny, poinformował ratowników, że żona jest obciążona zespołem Marfana, należącym do chorób tkanki łącznej. Jednym z jego następstw może być tętniak rozwarstwiający aortę.
Ratownicy postanowili więc przewieźć Justynę do szpitala.
– Nie znieśli jej z 4 pietra, ale musiała schodzić o własnych siłach. Na 2 piętrze, zaczęła się osuwać Krzysztofowi na ręce, który ją sprowadzał, a nie ratownicy – relacjonuje przyjaciółka rodziny (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
Justyna trafiła do SOR przy Szpitalu Powiatowym w Dębicy. Zlecono badanie krwi i zaczęto monitorować jej czynności życiowe. W „esemesach” do męża skarżyła się, że jest jej zimno i jest spragniona.
O godz. 21.15 wykonano topografię komputerową, która wykazała, że u pacjentki powstał tętniak rozwarstwiający tętnicę główną. Zabieg na to samo schorzenie przeszła z powodzeniem jej siostra.
U pacjentki zlecono konsultacje kardiochirurgiczne. O godz. 21.40 mąż dowiedział się, że żona wymaga pilnej operacji, ale do północy Justyna nadal przebywała w SOR w Dębicy. Dopiero 7 minut po północy zadecydowano, by przewieźć pacjentkę do Rzeszowa.
– Dlaczego nie wezwano śmigłowca? – pyta przyjaciółka rodziny. – Jeśli nie było to możliwe, dlaczego tak późno postanowiono przetransportować Justynę do rzeszowskiego szpitala?
Śmierć w nocy
Na trasie doszło do zatrzymania krążenia u pacjentki. Ratownikowi udało się przywrócić ją do życia. Karetka zjechała następnie do Sędziszowa Małopolskiego, do tamtejszego SOR. Nie dało się już jednak uratować Justyny. Młoda kobieta zmarła o godz. 1.15.
Mąż otrzymał tę tragiczną informację o godz. 1.50. Natychmiast pojechał do Sędziszowa, a razem z nim 12-letni zrozpaczony syn, który chciał być przy zmarłej matce.
Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci
Już następnego dnia po zgonie Justyny, jej rodzina skierowała do Prokuratury Rejonowej w Dębicy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, wskazując na niedopełnienie obowiązków i szereg zaniedbań medycznych popełnionych przez pracowników ZOZ w Dębicy.
Tomasz Zwierzyk, z-ca prokuratora rejonowego w Dębicy, informuje, że 27 stycznia br., prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia w dniu 24 stycznia Justyny K. na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez ratowników medycznych oraz personel SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy, na których ciążył obowiązek opieki nad pacjentką, wskutek czego doszło do nieumyślnego spowodowania jej śmierci w dniu 25 stycznia br. Zarzut postawiono z art. 160 par. 1 i 2 KK, w związku z art. 155 KK i art. 11 par. 2 KK.
W tym samym dniu prokuratura powołała biegłego patomorfologa w celu przeprowadzenia sekcji zwłok i zwróciła się do szpitala o przekazanie dokumentacji medycznej. Przesłuchano też męża zmarłej.
Jak informują rodzina i przyjaciele, sekcja wykazała, że kobieta zmarła w wyniku zawału serca.
Przemysław Wojtys, dyrektor naczelny Szpitala Powiatowego w Dębicy, poinformował GC Nowiny i portal Nowiny24, że nie będzie wypowiadał się w tej sprawie, gdyż trwa śledztwo prokuratorskie.

