Czy 500 plus może motywować do posiadania dzieci bardziej w miastach niż na wsi? Byłby to absurd. 500 zł w Krakowie, gdzie średnia płaca dobija do 6 tys. zł brutto, a koszty życia są wysokie, ma mniejszą wartość niż pod Tarnowem, gdzie średnia wynosi 3,5 tys. zł. Owszem, zasiłek ten poprawił byt części rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, ale nie wpływa na poziom dzietności, a w każdym razie nie tak silnie, by powstrzymać trendy demograficzne i towarzyszące im zmiany obyczajowe.
Wnioski - oczywiste od lat w Szwecji, Francji, Irlandii, Hiszpanii, Włoszech... - są takie, że do wzrostu dzietności dochodzi tam, gdzie są najlepsze warunki godzenia pracy zawodowej z życiem rodzinnym i gdzie instytucje państwa - oraz inne - tworzą ekosystem wspierający wszystkich rodziców, bez ich oceniania, a już nie daj Bóg - szykanowania.
W Polsce takie najlepsze warunki są w uchodzących za liberalne (czyli „lewackich”) metropoliach. I właśnie tam masowo uciekają Polki - także po to, by rodzić dzieci. Natomiast na wsiach dzietność spada. Najbardziej na terenach znanych z przywiązania do rodziny, religii i tradycji - co powinno dać do myślenia zarówno moralizującej władzy, jak i duszpasterzom, którzy tak żarliwie ją wspierają.
