Główny i uniwersalny powód reprezentacyjnej absencji wymienionych to zły stan zdrowia i przemęczenie intensywnym sezonem. Sprawa nienowa, powszechnie znana, więc też rozwodzić się nad nią specjalnie nie ma potrzeby.
Widzą nas inaczej, piszą inaczej
Prezes Mirosław Przedpełski spróbował jeszcze zweryfikować stanowisko zawodników, ale niczego nie wskórał. Nie ma więc teraz innego wyjścia, jak tylko pożegnać wymienioną czwórkę, a na jak długo, to pewnie zależy przede wszystkim od samych zainteresowanych i postępów w ich rekonwalescencji. Historia ta powinna i związkowi, i wszystkim życzliwym polskiej siatkówce uświadomić, że ten rok musi być kluczowym w procesie przebudowy reprezentacji na MŚ 2012 roku organizowane, jak wiadomo, w Polsce.
Szczególnie związek powinien zdać sobie sprawę, że najbardziej logicznym w tej sytuacji jest przedłużenie kontraktu z Anastasim do 2014 roku i zapewnienie mu komfortu w budowaniu nowej reprezentacji, zdolnej do zaspokojenia naszych ambicji za trzy lata. Reprezentacji, która musi sobie radzić - dziś faktycznie, a jutro teoretycznie - bez Wlazłego, Winiarskiego, Zagumnego i Plińskiego. I może to podstawowe credo dla pracy Anastasiego w Polsce.
Zbudowanie silnej kadry bez tej czwórki to konieczność, bo pobożne życzenie, że wszyscy będą zdrowi za trzy lata, to zbyt duże ryzyko dla imprezy, w którą polski związek i samorządy miast organizatorów zaangażują ponad sto milionów złotych. Jako gospodarzom mistrzostw nie wypada nam także zakończyć gry w turnieju zbyt wcześnie, np. w fazie grupowej. Dlatego ryzyko uzyskania na czas optymalnej formy kadry siatkarzy powinno być ograniczone do minimum, a szkielet drużyny zbudowany jak najwcześniej.
Zadanie trudne, ale wykonalne, o czym przekonaliśmy się dwa lata temu w mistrzostwach Europy w Turcji. Wszak pierwszy w historii tytuł Polacy zdobyli w teoretycznie mocno rezerwowym składzie. Dlaczego więc dzisiaj odmawiać Anastasiemu talentu do zbudowania podobnego kolektywu, jakim dysponował Daniel Castellani w 2009 roku. Jeśli się uda, będziemy mieli z tego same korzyści, bo odmłodzona reprezentacja pogra nam przez następne dziesięć lat. A czy Anastasi da radę - tego jestem pewien - da. Niech tylko związek mu na to pozwoli.