Polska zaakceptowała kandydaturę Arndta Freytaga von Loringhovena na ambasadora Niemiec w naszym kraju.
Spór o nowego ambasadora trwał niemal trzy miesiące. Freytag von Loringhoven nie mógł objąć stanowiska, gdyż nie otrzymał stosownej zgody (agrément) od strony polskiej.
W związku z tym stanowisko niemieckiego ambasadora od dwóch miesięcy pozostawało nieobsadzone, gdyż dotychczasowy niemiecki ambasador, Rolf Nikel, zakończył swoją misję w Polsce wraz z początkiem lipca.
Nowy szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau przekonywał w ubiegłym tygodniu, że „procedury miały miejsce zgodnie z konwencją wiedeńską, zgodnie z dobrymi obyczajami dyplomatycznymi”. - Może rzeczy dość długo się przeciągały, ale takie rzeczy się zdarzają, także proszę o wyrozumiałość - apelował.
„Rzeczpospolita" napisała, że przyczyną braku porozumienia w kwestii nowego ambasadora była „wrażliwość historyczna”.
Miało chodzić o to, że ojcem kandydata był Bernd Freytag von Loringhoven - oficer Wehrmachtu, który jako adiutant szefa sztabu Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych wielokrotnie uczestniczył w odprawach z udziałem Adolfa Hitlera. Przeciwko kandydaturze miał oponować szef PiS Jarosław Kaczyński.
Wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk w rozmowie z PAP podkreślił, że istotnym elementem rozmów z niemieckimi partnerami musi być „zwracanie uwagi na szczególny rodzaj polskiej wrażliwości, wynikający z faktu, iż zbrodnie II wojny światowej pozostają cały czas w świadomości polskiego narodu wielką niezabliźnioną raną".
Sam Freytag von Loringhoven podkreślał wielokrotnie, że jest zdecydowanym antynacjonalistą i antyfaszystą. Zaznaczał przy tym, że „nazistowskie Niemcy popełniły zbrodnie o bezprecedensowej brutalności i skali, których Polska była pierwszą ofiarą”.
