Bundesliga. Eintracht Frankfurt - Bayern Monachium 5:1
Bayern w tym sezonie przegrał ledwie trzy razy, ale dzisiaj najdotkliwiej. Wcześniej przyjął trzy ciosy od RB Lipsk w prestiżowym meczu o Superpuchar, a także poległ w Pucharze Niemiec, odpadając już w drugiej rundzie z niżej notowanym FC Saarbrücken.
Jeszcze przed przerwą Bayern stracił we Frankfurcie aż trzy bramki. Wielkie strzelanie rozpoczął w 12 minucie Omar Marmoush. Egipcjanin dobił strzał w poprzeczkę po uprzednim kiksie prawego obrońcy Noussaira Mazraouiego. Na blamaż z wysokości trybun spoglądali prezydenci: Uli Hoeness i Herbert Hainer.
Piłkarze Eintrachtu dosłownie bawili się z nieporadną obroną Bayernu. Tak też było choćby w 31 minucie, gdy padła bramka na 2:0. Po stracie Min-Jae Kima to Junior Dina Ebimbe wpadł w pole karne i mimo obecności dwóch rywali zdołał trafić po ręce Manuela Neuera.
Francuz na początku drugiej połowy podwyższył na 4:1. Przed nim z Dayotem Upamecano zabawił się natomiast Hugo Larsson, nabierając na prosty zwód.
Bayern w tym meczu strzelił jednego, ale pięknego gola autorstwa Joshuy Kimmicha. Wysoka porażka nie jest jedyną złą wiadomością dla monachijczyków. Trzy minuty po wejściu uraz zgłosił bowiem Serge Gnabry. Niewykluczone, że konsekwencje za wynik poniesie trener Thomas Tuchel.
W akcji dobijającej Bayern wziął udział Mario Goetze, wprowadzając piłkę w pole karne. Mimo reklamowania pozycji spalonej sędzia uznał trafienie Ansgara Knauffa.
Jeśli w niedzielę (10 grudnia) prowadzący Bayer Leverkusen wygra na wyjeździe z VfB Stuttgart, strata Bayernu wzrośnie do sześciu punktów. Mistrz może też spaść na trzecie miejsce, o ile zwyciężą gospodarze.
LIGA NIEMIECKA w GOL24
WAGs Legia Warszawa. Oto żony, narzeczone i dziewczyny piłkarzy