Wygrać i w spokoju przygotowywać się do kolejnych wyzwań w eliminacjach - plan Polaków na to spotkanie był jasny. Biało-Czerwoni przystępowali do tego meczu w roli zdecydowanego faworyta, ale trener Czesław Michniewicz przestrzegał swoich podopiecznych przed lekceważeniem Estończyków. Przypomniał pierwsze spotkanie eliminacyjne z Łotwą (1:0), w którym notowania Polaków stały równie wysoko, a na murawie nie było widać różnicy klas. Rywale mocno przeciwstawili się naszym reprezentantom i omal już na starcie kwalifikacji nie sprawili niespodzianki.
W porównaniu z meczem w Jełgawie selekcjoner Biało-Czerwonych zdecydował się na kilka zmian w wyjściowym składzie. Białostoccy kibice mogli być usatysfakcjonowani, bowiem od początku linię ataku tworzył jagielloński duet - Patryk Klimala i Bartosz Bida. Ponadto szansę otrzymali Przemysław Płacheta i Daniel Ściślak.
Przewaga Biało-Czerwonych od pierwszych minut nie podlegała dyskusji. Polacy wykazywali dużą ochotę do gry i w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła byli o kilka klas lepszym zespołem od Estończyków. Rywalom zależało jedynie na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki i szukaniu okazji po nielicznych kontratakach. Ale skruszenie estońskiego muru zajęło Polakom zaledwie sześć minut. Kamil Pestka wyłuskał piłkę na połowie przeciwnika, oddał ją wbiegającemu w pole karne Płachecie, który uderzył mocno w kierunku prawego słupka. Futbolówka otarła się jeszcze o ręce interweniującego bramkarza i wpadła do siatki.
ZOBACZ TEŻ: Reprezentacja Polski U21 trenowała na Stadionie Miejskim w Białymstoku. We wtorek mecz z Estonią (ZDJĘCIA)
Tym trafieniem pomocnik Śląska Wrocław zapewnił skromne prowadzenie gospodarzom do końca pierwszej połowy, chociaż były okazje, aby podopieczni Michniewicza schodzili na przerwę z nawet kilkubramkową zaliczką. Dwukrotnie w dobrej sytuacji znalazł się m.in. Klimala, ale na drodze do bramki stanął Ingmar Paplavskis.
Estończycy mogą w tym meczu wiele zawdzięczać swojemu golkiperowi, bowiem ostateczny wynik nie do końca oddaje rzeczywistą przewagę Biało-Czerwonych. Paplavskis w drugiej połowie dwoił się i troił po atakach Polaków, ale ostatecznie nie uchronił kolegów przed stratą kolejnych goli. W 65. minucie na 2:0 podwyższył Karol Fila, który wykorzystał zgranie głową Pawła Tomczyka. Kwadrans później na listę strzelców wpisał się Kamil Jóźwiak, a już w doliczonym czasie gry wynik meczu - trafieniem z rzutu karnego - ustalił Patryk Dziczek.
Wynik
Polska - Estonia 4:0 (1:0). Bramki: 1:0 - Płacheta (6), 2:0 - Fila (65), 3:0 - Jóźwiak (80), 4:0 - Dziczek (90-karny).
Polska: Grabara – Fila, Walukiewicz, Sobociński, Pestka, Jóźwiak (87. Jóźwiak), Dziczek, Ściślak (69. Ambrosiewicz), Płacheta (87. Listowski), Bida (63. Bogusz), Klimala (46. Tomczyk).
Estonia: Paplavskis – Miil, Pelt, Lipp, Jarvelaid, Jarviste (81. Usta), Soomets, Poom (81. Roosalu), Uljanov (70. Edur), Valja (61. Kask), Piht (61. Reinkort).
Sędziował: Rohit Saggi (Norwegia).
Widzów: 6358.
