- Organy wymiaru sprawiedliwości muszą dać funkcjonariuszom policji pewność, że jeżeli wypełniają oni swoje obowiązki zgodnie z prawem, mogą żądać od Państwa, że będzie ich chronić. W przeciwnym wypadku ich działania będę pełne strachu i niepewności - uzasadniała orzeczenie sędzia Marzanna Chojnowska z Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Chodzi o zdarzenie z 2 lipca 2016 r. podczas Nocy Kupały w Białowieży. Prócz świętujących, w pewnym momencie pojawiła się tam spora grupa narodowców. Jeden z mężczyzn zaczął obrażać policjantów, którzy zabezpieczali imprezę. Przyłączyli się inni. Mieli nie tylko rzucać wulgaryzmami, ale pluć w kierunku mundurowych, oblewać ich i radiowozy piwem. Funkcjonariusze wzywali do zachowania spokoju. Gdy nie przyniosło to efektów, użyli gazu i próbowali obezwładnić najbardziej agresywne osoby. To doprowadziło tylko do eskalacji negatywnych emocji. Według ustaleń śledczych i sądu oskarżony Mateusz G. uderzył jednego z interweniujących policjantów pięścią w twarz (mundurowy tracąc równowagę skręcił staw skokowy). Z kolei Barbara P. - żeby uniemożliwić zatrzymanie jednego z napastników - podrapała funkcjonariusza w szyję i ręce. Jej matka - Elżbieta P. - znieważyła policjanta, mówiąc do niego „gówniarz”. Kobiety to siostra i matka organizatora Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce.
Sąd uznał, że agresja tłumu wobec policjantów była bezpodstawna (sąd porównał to chuligańskie zachowanie do linczu), a reakcja mundurowych - właściwa.
Sędzia Chojnowska podkreśliła, że wyroki wobec osób, które naruszają nietykalność cielesną policjantów muszą być surowe. Za takie uznali je obrońcy oskarżonych, chcieli warunkowego zawieszenia wykonania kary, a w przypadku Elżbiety P. - uniewinnienia. Sąd okręgowy podstaw do tego nie znalazł.
Młodzież Wszechpolska spaliła kukłę Angeli Merkel w Białymstoku