Porażka na Vicarage Road nie była przypadkiem, bo Czerwone Diabły od początku były wyraźnie słabsze. Początkowo gości przy życiu trzymał David De Gea - Hiszpan obronił rzut karny w 11 minucie, a gdy sędzie nakazał powtórzyć jedenastkę, to znów golgiper wyczuł intencje strzelca.
Mimo to United schodził na przerwę przegrywając dwoma bramkami, bo drużyna kolejny raz popełniała proste błędy w defensywie. Solskjaer zdecydował się więc na ostatnią deskę ratunku i wprowadził na boisko pomijanego wcześniej Donnyego van de Beeka. Holender rozdruszał grę zespołu i zdobył kontaktową bramkę. To było jednak wszystko, na co stać było gości.
Walkę o remis kolegom utrudnił Harry Maguire, który w 7 minut skompletował dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. Gra w osłabieniu początkowo nie przeszkadzała United, ale w końcówce Diabły całkiem opadły z sił. W 92 minucie marzenia zmęczonych gości rozwiał Joao Pedro, a chwilę później kolejny cios wyprowadził Emmanuel Denis.
Ostatecznie Manchester wstydliwie przegrał 1:4 z beniaminkiem - czy ta porażka oznacza zwolnienie Ole Gunnara Solskjaera? Diabły wyraźnie potrzebują zmian, a w najbliższej kolejce wcale nie będzie im łatwo o punkty, bo jadą na stadion lidera, Chelsea.
