- Ten medal jest oparty na ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniach. Gdy stałam na podium i widziałam polską flagę wędrującą do góry, to poczułam dumę. Powoli emocje związane z występem w Uzbekistanie opadają. Cały czas jest natłok wydarzeń związany z wywiadami, odbiorem nagród i spotkań, w tym z prezydentem miasta Bytomia - powiedziała zawodniczka, która kilka dni temu została zwolniona ze startu w mistrzostwach Polski.
Sukces w Taszkencie pomoże w walce o igrzyska olimpijskie
Pacut-Kłoczko przyznała, że pojedynek o brązowy krążek MŚ (kat. 78 kg) z Niemką Aliną Boehm był nietypowy. - Wykonałam rzut na waza-ari, a sędziowie pozwolili kontynuować walkę w parterze, która w tych okolicznościach dość długo trwała. Byłam aktywna, sędziowie mieli świadomość, że może dojść do techniki kończącej pojedynek - wspomniała judoczka Czarnych Bytom, która podziela stanowisko międzynarodowej federacji dotyczące zawieszenia startów Rosjan do stycznia 2023 roku.
Punkty zdobyte w MŚ wpłyną na lepsze rozstawienie Polki w kolejnych zawodach. To z kolei ułatwi wyścig o miejsce w turnieju igrzysk Paryż 2024. Wkrótce Międzynarodowa Federacja Judo ogłosi liczony od maja ranking olimpijski.
Pacut-Kłoczko zrezygnowała ze startu w listopadowym Grand Slam w Baku. Powinna już za to wystąpić w grudniowym turnieju tej samej rangi w Tokio. Z pewnością nie zabraknie jej w Jerusalem Masters (20-22 grudnia), które tradycyjnie gromadzi po 36 aktualnie najlepszych judoków i judoczki w każdej kategorii. Turniej Mistrzów to po MŚ najwyżej punktowe zawody w światowym judo. Każdy triumfator otrzymuje 1800 pkt. (PAP)
