Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Dreszczowiec w Tychach. „Słonie” przegrały wygrany mecz...

Początek to była gra głównie w środku pola, sporo walki - typowa I liga. Pierwszy poważny akcent mieliśmy w wykonaniu Bruk-Betu Termaliki. Goście wyszli w 13 min z szybkim atakiem. W efekcie w dogodnej sytuacji znalazł się w polu karnym Jakub Branecki. Wystarczyło precyzyjnie przymierzyć i byłby gol. Precyzji jednak zabrakło. Piłka przeleciała obok słupka.

Odpowiedź tyszan była bardzo szybka, bo w kolejnej akcji z głowy strzelał Daniel Rumin. I tutaj też piłka minimalnie minęła słupek od zewnętrznej strony.

W 23 min „Słonie” miały kolejną okazję. Sprytny Kacper Karasek uprzedził w polu karnym interweniującego bramkarza Macieja Kikolskiego, trącił piłkę, a następnie przewrócił się o wyciągniętą rękę golkipera. Sędzia podyktował rzut karny, a chwilę później Wiktor Biedrzycki płaskim, mocnym strzałem przy słupku dał prowadzenie swojej drużynie.

Później Tychy niby próbowały atakować, szukać wyrównującej bramki, ale tak naprawdę niewiele z tego wynikało. No, może poza golem Daniela Rumina, którego jednak sędzia słusznie nie uznał, bo napastnik GKS-u wyraźnie faulował przed oddaniem strzału głową.

Bruk-Bet bardziej pilnował wyniku niż szukał drugiej bramki, ale w doliczonym czasie gry pierwszej połowy po dośrodkowaniu Kacpra Karaska w pole karne z rzutu wolnego Wiktor Biedrzycki podał głową do Jakuba Braneckiego. Ten próbował zagrać, ale został kopnięty przez Nemadję Nedicia i sędzia drugi raz w tym meczu podyktował rzut karny dla „Słoni”. Wiktor Biedrzycki uderzył w taki sam sposób jak za pierwszym razem i goście schodzili do szatni już w dwubramkowym zapasem.

W drugiej połowie GKS ruszył do ataków, szukał wyrównania. Przykładowo w 59 min świetną okazję miał Daniel Rumin. Uderzył z woleja z sześciu metrów. Mocno i celnie, ale Tomasz Loska obronił. Dwie minuty później aktywny Rumin wykorzystał błąd obrony gości, a konkretnie Andrija Dombrowskyja i w sytuacji sam na sam znalazł w końcu sposób na bramkarza „Słoni”. Pokonał go strzałem w dalszy róg.

A później GKS atakował, a Bruk-Bet długo dobrze i mądrze się bronił. W 88 min wydawało się, że będzie rzut karny dla GKS-u, bo po starciu Tarasa Zawijskyja z Kacprem Skibickim sędzia najpierw chwilę słuchał, co mają mu do podpowiedzenia koledzy na VAR-ze, a następnie sam podbiegł do monitora. Ostatecznie podjął jednak decyzję, by karnego nie dyktować. W doliczonym czasie gry Tychy karnego jednak dostały. Ręką w „szesnastce” zagrał Maciej Ambrosiewicz, a choć sędzia znów wszystko sprawdzał na monitorze, to tym razem dał gospodarzom szansę na wyrównanie. I ci jej nie zmarnowali. Wiktor Żytek uderzył pewnie, mocno w górny róg i mieliśmy remis. Ale to nie był jeszcze koniec... W trzynastej doliczonej minucie meczu GKS miał rzut wolny. Dośrodkowaną w pole karne piłkę uderzył Bartosz Śpiączka, po drodze był jeszcze rykoszet od Morgana Fassbendera, ale ostatecznie padł gol na 3:2 dla gospodarzy, który dał im wygraną, której przez długie minuty tego spotkania kompletnie nic nie zapowiadało.

GKS Tychy - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:2 (0:2)
Bramki: 0:1 Biedrzycki 25 karny, 0:2 Biedrzycki 45+7 karny, 1:2 Rumin 61, 2:2 Żytek 90+9 karny, 3:2 Śpiączka 90+13.
GKS: Kikolski - Wojtuszek, Nedić, Budnicki, Dijaković (89 Dzięgielewski), Błachewicz (46 Skibicki) - Połap (61 Machowski), Szpakowski (46 Niewiarowski), Żytek, Śpiączka - Rumin.
Bruk-Bet: Loska - Zawijskyj, Spendlhofer, Biedrzycki, Wacławek (66 Putiwcew) - Trubeha (75 Poznar), Dombrowskyj, Karasek (76 Fassbender), Ambrosiewicz, Radwański - Branecki (46 Jakubik).
Sędziował: Paweł Malec (Łódź). Żółte kartki: Żytek, Skibicki, Nedić - Poznar, Radwański, Fassbender.