46 lat spędzonych w celi śmierci i sfabrykowane dowody
Iwao Hakamada, który przez prawie pół wieku przebywał w celi śmierci, został uznany winnym w 1968 r. zabójstwa swojego szefa, jego żony i dwójki nastoletnich dzieci. Ich ciała znaleziono po ugaszeniu pożaru domu. Okazało się, że przyczyną śmierci nie były obrażenia będące skutkiem pożaru, ale... zabójstwa. Biegli znaleźli rany od noża. Śledczy oskarżyli Hakamadę - byłego boksera pracującego jako robotnik w przetwórni miso - o poczwórne zabójstwo. Dowodem na to miały być rzekomo zakrwawione ubrania ofiar ukryte przez Hakamadę w fabryce miso.
Niedawno wydano zgodę na ponowny proces w związku z podejrzeniami, że śledczy mogli sfałszować dowody, które doprowadziły do skazania go za poczwórne morderstwo. 46 lat spędzonych w celi śmierci odbiło się jednak negatywnie na zdrowiu psychicznym Hakamady. Na tyle że nie był w stanie uczestniczyć w rozprawie, na której ostatecznie ogłoszono jego uniewinnienie.
Tą sprawą żyła cała Japonia
Początkowo Hakamada zaprzeczał, jakoby okradł i zamordował ofiary, ale później przyznał się. Jeszcze później odwołał te zeznania, mówiąc, że przyznał się do zbrodni pod przymusem, po tym jak był bity i przesłuchiwany po 12 godzin dziennie!
Niedawno zbadano dowody - zabezpieczone ubrania. Okazało się, że rzekome plamy krwi na tkaninie są, mimo upływu lat, wciąż czerwone! Tymczasem plamy z ludzkiej krwi brązowieją wraz z upływem czasu. To oznacza, że dowody zostały sfabrykowane przez śledczych.
Sprawa Hakamady to jedna z najdłuższych i najsłynniejszych sag sądowych w Japonii. Przyciągnęła ona szerokie zainteresowanie opinii publicznej – w czwartek w sali sądowej w Shizuoce ustawiło się w kolejce około 500 osób. Gdy zapadł wyrok, zwolennicy Hakamady zgromadzeni przed salą sądową wiwatowali „banzai” – japoński okrzyk oznaczający „hurra”.
Źródło: BBC