Według izraelskich badaczy w jednej z grot w starej Jerozolimie znaleziono całun, w który mógł być owinięty jakiś mężczyzna. W czasach rzymskich była to dość powszechna praktyka. Jednocześnie z ust izraelskich archeologów padły wyraźne sugestie, że to ich znalezisko może podważyć autentyczność katolickiej relikwii, która przechowywana jest w tej chwili w katedrze w Turynie.
Ta ostatnia będzie po raz kolejny na początku przyszłego roku wystawiona na widok publiczny. W tej uroczystości swój udział zapowiedział już papież Benedykt XVI, który ma się w Turynie modlić przy całunie.
Ważne, że w Jerozolimie
Waga tego odkrycia polega na tym, że po raz pierwszy tkaninę, którą owijano ciało zmarłych w czasach Chrystusa, znaleziono właśnie w Jerozolimie. Do tej pory takich odkryć w Ziemi Świętej było sporo, nigdy jednak w samej Jerozolimie.
Zanim badacze pospieszyli z ogłoszeniem swego odkrycia, w specjalistycznych laboratoriach zostały już przeprowadzone badania tkaniny metodą radioaktywnego węgla C14. I te dokładne analizy nie pozostawiają absolutnie żadnych wątpliwości. Przedmioty, w tym wspominane płótno, datuje się rzeczywiście na okres śmierci Chrystusa.
Technika robienia całunu
Wspomniani badacze z jednego z instytutów w Jerozolimie zwracają także uwagę na sposób powstania tkaniny. Otóż zarówno splot tej tkaniny, jak i technika wykonania całunu znalezionego w grobowcu w starej części Jerozolimy różnią się, i to diametralnie, od tych, jakich użyto przy wykonaniu całunu turyńskiego. Ten jerozolimski całun wykonano bowiem niezwykle prostą metodą, przy użyciu tylko dwóch rodzajów splotów. Całun turyński tymczasem - jak mówią naukowcy, którzy go badali kilka lat temu - powstał przy zastosowaniu skośnych splotów.
To jeszcze nie wszystkie różnice. Otóż całun z Jerozolimy nie składa się - jak ten z Turynu - z jednej części, ale z kilku partii, w tym jednej osobnej, która przykrywa twarz zmarłego.
Odkrywcą grobowca w dolinie Ben-Hinnom, o której Mateusz Ewangelista mówił, że jest to miejsce Hakeldama, czyli Pole Krwi, jest profesor Shimon Gibson. Jego zdaniem to znalezisko powinno dać ostateczną odpowiedź na pytanie, czy całun turyński jest autentyczny, czy nie.
Inni badacze przypominają jednak, że dyskusja o autentyczności płótna przechowywanego w turyńskiej katedrze toczy się od bardzo wielu lat, wiele razy ta relikwia była sprawdzana przez wielu naukowców, i to z całego świata. Padały wówczas solenne zapewniania, że jest to płótno, w które owinięto ciało Chrystusa.
Znów spór o wiek płótna
Na pewno jednak po tym odkryciu w Jerozolimie należy się liczyć z ponowną, i to niezwykle ostrą, dyskusją na ten temat. Sprawa z pewnością nie zostanie wyjaśniona w krótkim czasie. Zwłaszcza że zaledwie miesiąc temu "The Times" pisał o niecodziennym odkryciu dokonanym przez dr Barbarę Frale. Ta watykańska naukowiec, która miała dostęp do wszystkich watykańskich archiwów i której udostępniono do analiz całun turyński, ogłosiła, że znalazła tak zwany certyfikat śmierci Jezusa Chrystusa na całunie turyńskim.
Otóż z jej badań wynika, że na negatywie odbitym na całunie są bardzo niewyraźne wyrazy potwierdzające jednak tożsamość człowieka, którego w nim pochowano. Kluczowe mają być jej zdaniem słowa "Jezus z Nazaretu" napisane po grecku, aramejsku i łacinie. Takie certyfikaty umieszczane były w tamtym czasie, kiedy ludzi najpierw chowano w zbiorowych mogiłach, by dopiero po jakimś czasie przekazać ciało rodzinie. I aby nie dochodziło do pomyłek, na płótnie zakrywającym twarz zmarłego pisano jego imię i nazwisko.
To nowe odkrycie zostało dokonane w dolinie Ben-Hinnom. Znana jest ona z tego, że w starożytnych czasach pogańskie plemiona paliły tam dzieci, by w ten sposób złożyć ofiary swojemu bogu Molochowi. Izraelici określali to upiorne miejsce Gehenną i powszechnie uważali je za symbol bałwochwalstwa, kultu fałszywego boga i najniższy poziom piekła.
Gruźlica pod płótnem
Jak wykazały specjalistyczne badania DNA, we wspomniany całun odkryty w Jerozolimie owinięto człowieka, który cierpiał na trąd, a zmarł - jak się przypuszcza - na gruźlicę. I to właśnie choroba zmarłego sprawiła, jak twierdzą naukowcy z Jerozolimy, że grota po złożeniu ciała została dokładnie opieczętowana. W ten sposób ludzie dwa tysiące lat temu starali się uchronić swoich bliskich przed rozprzestrzenianiem się śmiertelnych zarazków po okolicy.
Jak na razie nie było żadnej reakcji ze strony innych naukowców odnośnie do najnowszego odkrycia w Jerozolimie. Przede wszystkim nie było żadnego komentarza ze strony tych, którzy badali kiedyś całun turyński.