Prof. Grosse o ogromnej naiwności Markel
Prof. Tomasz Grzegorz Grosse pytany przez portal i.pl o to, czy kiedy ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel zapraszała migrantów przed laty do Europy, jej kraj był na to przygotowany, biorąc pod uwagę np. infrastrukturę, wyjaśnił, że „Niemcy jeszcze w latach 60. Zaczęli sprowadzać tzw. gastarbeiterów, przede wszystkim z Turcji”.
– Z takich pracowników, którzy mieli przyjechać tylko na kilka lat, żeby wykonać pewną pracę i powrócić do swojego kraju, zrobiła się ogromna mniejszość, która tylko w części zintegrowała się z niemieckim społeczeństwem, pozostając bardzo wyraźnie odrębną, jeśli chodzi o swoje związki z krajami pochodzenia – dodał.
Zdaniem prof. Tomasza Grzegorz Grosse „w 2015 roku było ogromną naiwnością ze strony Merkel wpuszczanie gigantycznych mas imigrantów, bo przecież ich było ponad milion osób”. – Nie wszystkie zatrzymały się w Niemczech, niektórzy udali się na północ do Danii, Szwecji i Norwegii. Niezależnie od ogromnych kosztów związanych z ich utrzymaniem – zapewnieniem mieszkania, szkół językowych, opieki socjalnej i zdrowotnej – to przede wszystkim okazało się, że oni nie odnajdują się rynku pracy, a tym samym nie do końca odnajdują się w kulturze niemieckiej, zwłaszcza tej laickiej, która jest związana z tzw. wartościami europejskimi, promowanymi obecnie przez Unię Europejską – tłumaczył.
W ocenie profesora „to jest źródło ogromnych problemów, zarówno w Niemczech, jak i w innych krajach”. Jako przykład podał Szwecję, gdzie – jak podkreślił – władze kompletnie nie radzą sobie z zorganizowaną przestępczością. – Podobne problemy występują również w Niemczech. Tylko są one zamiatane pod dywan. Nie wiemy o nich tak dużo, jak w przypadku Szwecji. Radykalnie wzrosły statystyki przestępczości w Niemczech – wskazał.
Profesor przypomniał, że mnóstwo Niemców buntuje się przeciwko napływowi nielegalnej migracji.
– Przejawem tego jest ogromny wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec (AfD). 22 proc. oznacza, że AfD jest obecnie siłą polityczną w skali całego kraju znacznie większą, niż wszystkie po kolei partie koalicyjne tworzące obecny rząd – mówił.
Rozmówca i.pl zauważył, że teraz Niemcy wprowadzają kontrolę na granicach z niektórymi państwami, m.in. z Polską. – W ten sposób udzielają lekcji, jak należy postępować w stosunku do imigrantów, np. rządowi w Warszawie, zwracając też uwagę na politykę wizową – dodał.
Polityka Niemiec w sprawie migracji jest bardzo krótkowzroczna
Prof. Grosse przypomniał, że Niemcy popierają mechanizm relokacji migrantów w Unii Europejskiej jako mechanizm stały, a na dodatek – zwrócił uwagę – mechanizm sukcesywnie zwiększający liczbę imigrantów.
– Obecnie mówimy o 30 tys. osób objętych tym mechanizmem, a docelowo ma być 120 tys. osób rocznie lub więcej – przypomniał. Zwrócił uwagę, że dodatkowo Niemcy starają się też zwiększyć możliwość odsyłania nielegalnych imigrantów do takich krajów, jak Włochy i Grecja, bo w ramach paktu migracyjnego są takie możliwości.
– Mówiąc w skrócie, polityka Niemiec w sprawie migracji jest bardzo krótkowzroczna, doraźna, mająca na celu pokazać własnym wyborcom, że ogranicza się napływ nielegalnej imigracji do Niemiec, poprzez przesuwanie ich do innych krajów, żeby zmniejszyć ich liczbę. Jednocześnie Niemcy są w dalszym ciągu bardzo pasywne, jeśli chodzi o problemy strategiczne, czyli zamknięcie granicy zewnętrznej Unii Europejskiej – podkreślił.
Działania Merkel były antyeuropejskie
Dopytywany o to, co mogło kierować Angelą Merkel, kiedy rozpoczynała politykę otwartych drzwi i jaki cel to miało, prof. Tomasz Grzegorz Grosse wyjaśnił, że chodziło przede wszystkim o potrzeby niemieckiego rynku pracy.
– To kompletnie zawiodło, dlatego że większość nielegalnych imigrantów, która przybywa od kilkunastu lat do Unii Europejskiej, to nie są wysoko wykształceni inżynierowie i lekarze, tylko osoby o bardzo niskich kwalifikacjach, w dodatku bardziej zainteresowane niemieckim socjalem niż ciężką pracą. Nie mówiąc o tym, że mechanizm przemytu tych ludzi do Europy przez grupy przestępcze oznacza, że oni żeby spłacić dług, który zaciągają w ramach tych organizacji, muszą w pierwszym okresie pracować na rzecz grup przestępczych. Oznacza to, że duża część imigrantów zasilają różnego rodzaju mafie. A co za tym idzie stanowią przyczynę dla wzrostu przestępczości i wszystkich patologii życia społecznego, które się z tym wiążą – wyjaśnił.
Drugą motywacją Merkel był – zdaniem naszego rozmówcy – źle rozumiany humanitaryzm. – W tym znaczeniu źle rozumiany, że kanclerz otworzyła się na masowy napływ imigrantów, dając im większe prawa niż mają obywatele niemieccy, czyli jej właśni wyborcy. Interes i prawa imigrantów były dla niej ważniejsze niż wola polityczna i prawa obywateli Niemiec – tłumaczył.
– Kolejną konsekwencją, prawdopodobnie niezamierzoną, jest to, że działania Merkel były antyeuropejskie, dlatego że potężnie destabilizują integrację europejską. Ktoś, kto przez tyle lat nie potrafi – mówię już o obecnych decydentach w Unii Europejskiej, przede wszystkim o przewodniczącej Von der Leyen – rozwiązać kryzysu migracyjnego w sposób skuteczny, można określić jako przeciwników integracji europejskiej. Ich zaniechania i odpowiedzialność polityczna, będą mieć niszczące skutki dla Unii Europejskiej – podkreślił profesor.
Istota pytania w referendum
Prof. Tomasz Grzegorz Grosse pytany, czy rząd polski dobrze robi, że w sprawie relokacji nielegalnych migrantów jest pytanie referendalne, odpowiedział, że w jego przekonaniu tak.
– Niezależnie od frekwencji, a więc tego czy referendum będzie ważne formalnie, czy nie, to będzie to bardzo ważny sygnał polityczny, zarówno dla przyszłego polskiego rządu, jak i dla Brukseli oraz Berlina. W tak ważnym referendum wynik przeciwko relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być respektowany, czy ktoś tego chce, czy nie chce, przez kolejny polski rząd. To oznacza, że w przypadku, gdyby Polacy w referendum sprzeciwili się przymusowemu mechanizmowi relokacji, to przyszłe polskie władze nie będą przyjmować imigrantów, bo będą miały bardzo solidną podstawę, która będzie uzasadniała taką politykę – mówił.
rs
