Co to był za mecz! Iga Świątek po trudnej walce wygrała po raz 32. z rzędu i jest w ćwierćfinale na kortach Rolanda Garrosa

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Iga Świątek jest na dobrej drodze, by powtórzyć triumf w Paryżu z 2020 roku
Iga Świątek jest na dobrej drodze, by powtórzyć triumf w Paryżu z 2020 roku TIZIANA FABI/AFP/East News
Iga Świątek straciła pierwszego seta w tegorocznym turnieju na kortach Rolanda Garrosa i była w tarapatach, ale ostatecznie po bardzo długim i trudnym meczu pokonała Qinwen Zheng w meczu 1/8 finału French Open 6:7(5-7), 6:0, 6:2 i zameldowała się w ćwierćfinale. 74. w rankingu WTA Chinka, rozgrywająca dopiero drugi w karierze turniej Wielkiego Szlema, okazała się niezwykle wymagającą rywalką, która z miejsca stała się objawieniem paryskiej imprezy.

To była bardzo trudna rywalka. Zheng ma dopiero 19 lat, a już osiem lat temu kontrakt z nią zdecydowała się podpisać agencja IMG, co oznacza, iż w Chinach od dawna była uznawana za wielki talent. I rzeczywiście, na korcie Philippe-Cartier w Paryżu pokazała dużą dawkę umiejętności, zmuszając Polkę do sporego wysiłku. To był zupełnie inny mecz niż ten w Miami, gdzie Zheng uległa Magdzie Linette.

Świątek miała drobne kłopoty już w pierwszym gemie spotkania przy własnym serwisie. Chinka, która dysponuje bardzo dobrym forhendem, doprowadziła do przewagi, ale ten moment zagrożenia break pointem był bardzo krótki. Raszynianka wygrała dwie kolejne piłki, a następnie przełamała rywalkę, szybko obejmując prowadzenie 2:0.

Zheng znacznie słabiej radzi sobie przy odbijaniu piłek backhendem, co Polka bezlitośnie wykorzystywała. Lepiej czująca się na kortach twardych Chinka zdołała zdobyć pierwszego gema dopiero przy stanie 3:0. Wtedy jednak pokazała pazur, przełamując Polkę na 3:2. Odpowiedź Świątek była natychmiastowa i wynik wkrótce brzmiał 5:2.

Dwa niewymuszone błędy sprawiły jednak, że Chinka zdołała wywalczyć gema przy własnym podaniu, a następnie zmusić do wysiłku Igę przy jej serwisie. Polka miała trzy piłki setowe, a mimo to nie zdołała postawić kropki nad i. Zheng okazała się lepsza i serwowała przy stanie 5:4, prezentując w kolejnym gemie bardzo dojrzały, różnorodny tenis. Została za to nagrodzona wyrównaniem (5:5).

Chinka zwietrzyła szansę i grała coraz lepiej, tymczasem Świątek zaczęła okazywać niepokój, o czym świadczyły jej nerwowe reakcje. Zheng popisywała się drop shotami i miała dwa break pointy. Nie po raz pierwszy jednak raszynianka dała dowód na to, że najlepiej gra wtedy, gdy jest w sytuacji zagrożenia. Zmusiła rywalkę do błędów i znów objęła prowadzenie (6:5). To jednak nie był koniec walki w pierwszym secie. Chinka, zagrywając piłkę w kolejnym rozdaniu, doprowadziła do wyrównania. To był bardzo długi, zacięty gem, w którym mierząca ponad 180 cm 19-latka pokazała dużą mobilność.

Doszło więc do tie-breaka. Zheng objęła w nim prowadzenie 2:0, a następnie przegrała pięć piłek z rzędu. Koniec emocji? Nic z tego. Chinka zrewanżowała się Polce tym samym, wygrywając pięć kolejnych punktów i wygrała 7-5, obejmując prowadzenie w meczu.

Iga straciła seta po raz pierwszy od 23 kwietnia, gdy rywalizowała w Stuttgarcie.

Set w Paryżu trwał aż godzinę i 20 minut, znacznie dłużej niż większość ostatnich pojedynków z jej udziałem. To był tenis na bardzo wysokim poziomie, w którym jej rywalka mocno wierzyła w swoje umiejętności i postawiła wysokie wymagania.

Wygranie pierwszego seta bardzo dużo kosztowało Zheng, o czym świadczył początek drugiego. Przy własnym podaniu straciła "na sucho" cztery punkty z rzędu i od razu znalazła się pod ścianą. Polka, która w przerwie zeszła na chwilę do szatni, wróciła bardzo skoncentrowana i była jeszcze bardziej zdecydowana przy swoich uderzeniach.

Kolejny gem przyszedł jej jednak z wielkim trudem i już nikt nie miał wątpliwości, że jeśli zamierza tego dnia wygrać, będzie musiała wznieść się na szczyt swoich możliwości. Wprawdzie znów prowadziła 3:0, lecz lekcja z pierwszej partii dawała do myślenia.

Wtedy jednak Zheng poprosiła o przerwę medyczną, uskarżając się na ból w nodze. Młoda tenisistka nigdy wcześniej nie rozgrywała meczu tak długo (do tego momentu trwał on godzinę i 45 minut) na tak dużej intensywności, więc jej organizm zaczął się buntować. Wróciła na kort z obwiązanym prawym udem, podejmując walkę i to nie był koniec wrażeń, choć Chinka przestała biegać do dalszych piłek i dominacja Świątek stała się druzgocąca.

Było 6:0 i remis w meczu, uprawnione było zadanie pytania, czy jest sens, by rywalka po dwóch godzinach nadal występowała z kontuzją. Tymczasem Zheng postanowiła... odwiązać bandaż i grała dalej.

Mecz się przeciągał, choć stracił na jakości. Chinka dzielnie się broniła, przewaga raszynianki rosła. I wtedy nastąpiła metamorfoza rywalki. Tak jakby zaczęły działać zaaplikowane jej środki przeciwbólowe. Znów była groźna, znów dobiegała do wielu trudnych piłek. Przy 2:1 Świątek wygrała własne podanie po twardej walce, w trakcie której Zheng wreszcie pomyliła się przy skrócie.

Iga wciąż jednak czuła oddech rywalki na plecach, bo choć wyszła na prowadzenie 3:1, to za chwilę było 3:2. Następnie 4:2, 5:2 i wreszcie 6:2. Uff!

Miałam problem z żołądkiem. Z nogą także, ale w porównaniu do żołądka to był żaden ból - tłumaczyła po meczu Chinka. - Ból z powodu okresu był zbyt duży. To kwestia kobiecych spraw.

Kolejną rywalką Polki będzie 28-letnia Jessica Pegula. To druga z najwyżej notowanych tenisistek po Idze, która pozostała w turnieju. We wcześniejszych rundach poległo na korcie bowiem kilka uznanych zawodniczek na czele z Uns Jabeur, Naomi Osaką i Simoną Halep, więc teraz to występująca z numerem 11 Amerykanka reprezentuje grupę tenisistek, które mogą najbardziej zagrozić Polce. Pegula w 1/8 finału pokonała Irinę-Camelię Begu 4:6, 6:2, 6:3.

Seria zwycięstw Świątek została przedłużona w poniedziałek do 32. Najdłuższe przed nią w XXI wieku miały amerykańskie siostry Venus (35) i Serena Williams (34) oraz Belgijka Justin Henin (32). Tę ostatnią nasza zawodniczka właśnie dogoniła, a już w środę 1 czerwca, kiedy to odbędzie się mecz w ćwierćfinale French Open (o nieustalonej jeszcze godzinie), może ją wyprzedzić.

Te wszystkie pytania, które dostaję o streaki (serię zwycięstw - przyp.), o to, jak długo nie przegrałam meczu – mam wrażenie, że one wszystkie sugerują, że to jest łatwe i że bez żadnych przeszkód przechodzę tę drogę. Ale jest naprawdę ciężko - mówiła Świątek na korcie tuż po meczu. - Jest wiele zawodniczek, które są bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza na szlemie. Ten turniej rządzi się trochę innymi prawami, jest więcej napięcia i stresu. Przede wszystkim staram się wykorzystywać swoje doświadczenie, ale na pewno to nie jest łatwe. Nikt nie był w takiej sytuacji od 2013 roku, jeżeli chodzi o ten streak. Uczę się, przechodząc to – dodała liderka rankingu WTA.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co to był za mecz! Iga Świątek po trudnej walce wygrała po raz 32. z rzędu i jest w ćwierćfinale na kortach Rolanda Garrosa - Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl