- Zrobiliśmy wszystko, aby jak najlepiej przygotować się do tego spotkania. Nasi rywale mają lekką przewagę, bo są w trakcie sezonu. Mamy jednak ambicje, by zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów i przyjechaliśmy tu, żeby wygrać. Cork City stanowi zagrożenie jako kolektyw. Indywidualnie jednak żaden z ich zawodników nie jest w stanie rozstrzygnąć losów spotkania - podkreślał przed wtorkowym meczem w Irlandii trener Legii Dean Klafurić.
Chorwat znów zdecydował się na ustawienie 3-5-2, które szlifował w sparingach przed sezonem. W bramce wystawił Arkadiusza Malarza, trójkę stoperów stworzyli Mateusz Wieteska, William Remy i Inaki Astiz, w środku pola zagrali Kasper Hamalainen, Cafu, Krzysztof Mączyński, Marco Vesović i Sebastian Szymański, a w ataku Jose Kante i Michał Kucharczyk. Króla strzelców poprzedniego sezonu Lotto Ekstraklasy Carlitosa Klafurić nawet nie zabrał do Irlandii. Przyznał, że Hiszpański napastnik, który kontrakt z Legią podpisał kilka dni temu, nie jest jeszcze gotowy do gry.
>> UEFA WYDŁUŻYŁA DROGĘ LEGII DO LIGI MISTRZÓW <<
Piłkarze mistrza Polski od początku spotkania dłużej utrzymywali się przy piłce, niewiele jednak brakowało, a 13. minuta okazałaby się dla nich pechowa. Legioniści pogubili się w obronie i tylko świetny powrót Remy'ego powstrzymał Barry'ego McNamee'ego przed zdobyciem bramki. Goście odpowiedzieli dwoma strzałami Sebastiana Szymańskiego. Najpierw 19-latek spróbował pokonać bramkarza bezpośrednio z rzutu wolnego, uderzył jednak tuż nad poprzeczką. Chwilę później przyjął piłkę w polu karnym, miał sporo miejsca, ale znów strzelił zbyt wysoko.
W pierwszej połowie zawodnicy dostosowali się do transmisji, jakie oba kluby przeprowadziły ze spotkania. Na boisku problemów technicznych i jakości nie było zbyt wiele, dość powiedzieć że do przerwy żadna z drużyn nie oddała celnego strzału na bramkę rywala. W drugiej części gry szybko zrobiło się ciekawiej. Szkoda tylko, że z impetem zaatakowali Irlandczycy. Najpierw zrobili sporo zamieszania w polu karnym Legii po rzucie rożnym, kilka minut później Malarz był w sporych opałach, ale wybronił sytuację sam na sam.
Legioniści próbowali szczęścia uderzeniami z dystansu, ale strzały Mączyńskiego czy Hamalainena zamiast do siatki szybowały w trybuny. Zapowiadało się na kompromitację, mistrzów Polski uratował jednak przed nią niezawodny Michał Kucharczyk. 11. minut przed końcem regulaminowego czasu gry "Kuchy King" popisał się potężnym strzałem z dystansu, nie dał bramkarzowi żadnych szans na skuteczną interwencję.
Drużyna Klafuricia utrzymała wynik do końca i do rewanżu (za tydzień przy Łazienkowskiej) przystąpi z dobrą zaliczką. O stylu gry zespołu kibice woleliby jednak jak najszybciej zapomnieć. Okazję na rehabilitację piłkarze będą mieli jeszcze w sobotę, kiedy zagrają z Arką Gdynia o Superpuchar Polski.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Sandro Kulenović: W Juventusie mogłem trenować z moim idolem Mandžukiciem, ale tęskniłem za Legią