Corrie Sanders żył i zginął jak prawdziwy wojownik

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Niepokonany od ponad ośmiu lat król wagi ciężkiej Władimir Kliczko największe lanie w swojej karierze dostał właśnie od niego. Ukrainiec dwa razy lądował na deskach już w pierwszej rundzie, przed kompromitacją uratował go gong. Drugie starcie było egzekucją. Siedem sekund wystarczyło niedocenianemu rywalowi, by kolejny raz posłać na deski ówczesnego posiadacza pasa WBO. Po kolejnych kilkunastu Kliczko padł po raz czwarty. Sędzia nie miał wątpliwości i przerwał nierówną walkę. Mistrzem świata został "Snajper" z Republiki Południowej Afryki, Corrie Sanders.

To było ponad dziewięć lat temu, 28 marca 2003 r. Dziś młodszy z braci Kliczków odzyskał tytuł federacji WBO, dołożył do tego pasy IBO, IBF i super-czempiona WBA. Za niespełna siedem tygodni będzie ich bronił w walce z Mariuszem Wachem. A Sanders? W przyszły poniedziałek odbędzie się jego pogrzeb... Były mistrz świata został zastrzelony w restauracji niedaleko Johannesburga.

Złote dziecko boksu
Corrie, a właściwie Cornelius Johannes Sanders, urodził się 7 stycznia 1966 r. w Pretorii. Jego talent ujawnił się już w boksie amatorskim. Leworęczny pięściarz zdominował mistrzostwa wagi ciężkiej, zdobywając krajowe tytuły w latach 1985-1988.
Rok później debiutował na zawodowym ringu. Znokautował rywala w pierwszej rundzie. Wygrał kolejne 22 pojedynki, rozprawiając się m.in. ze Steve'em Zouskim (walczył z Mikiem Tysonem i George'em Foremanem), Johnnym Nelsonem (przyszły mistrz WBO wagi cruiser) czy Bertem Cooperem (dwukrotny pretendent do pasów WBA i WBO - przegrywał z Evanderem Holyfieldem i Michaelem Moorerem). Był specjalistą od szybkich nokautów - z pierwszych 23 walk aż 15 zakończył przed czwartą rundą.

W 1994 r. doznał pierwszej zawodowej porażki (KO w drugiej rundzie z mało znanym Nate'em Tubbsem). Nie poddał się jednak i pokonywał kolejne szczeble kariery. Jego nazwisko stawało się coraz bardziej rozpoznawalne. Wygrał kolejnych 13 walk, z których 10 skończył przed czwartą rundą. Coraz częściej zamiast w RPA walczył na prestiżowych galach w Las Vegas, Atlantic City czy stadionie Wembley.

Przełomowa... porażka
Miejsce w świadomości kibiców boksu na stałe Sanders zyskał w maju 2000 r. Stoczył wtedy prawdziwą wojnę z Hasimem Rahmanem. Obaj leżeli na deskach, w siódmej rundzie Amerykanin zasypał jednak Sandersa gradem ciosów i wygrał przez TKO. - Nigdy nie walczyłem z kimś, kto bije aż tak mocno - twierdził po walce Rahman, który rok później znokautował Lennoxa Lewisa, zdobywając pasy WBC, IBF i IBO.

Reprezentant RPA zastanawiał się nad zakończeniem kariery, w ciągu kolejnych trzech lat stoczył zaledwie dwie walki (rywale w sumie wytrzymali w ringu nieco ponad sześć minut). Od zawieszenia rękawic na kołku odwiodła go propozycja z obozu braci Kliczków. Sanders nie zastanawiał się długo nad walką o pas WBO.

Sensacja roku 2003
O przebiegu walki z Władimirem Kliczką piszemy na początku tego tekstu. Ciekawe są jednak okoliczności, w jakich Sanders przystępował do pojedynku. Swoją wielką szansę dostał w wieku 37 lat. Zaakceptował wyzwanie, nie mając wiele czasu na przygotowania. Zaliczył krótki obóz, wszedł do ringu i... pozamiatał. Prestiżowy magazyn "The Ring" uznał tę walkę za sensację roku 2003.

Przed zakończeniem kariery Sanders postawił sobie ostatni cel - pobić drugiego z braci Kliczków. Zwakował tytuł WBO i, będąc pretendentem numer jeden do pasa WBC, rzucił wyzwanie Witalijowi. - Jeśli przegram, odchodzę. Jeśli wygram, chcę jeszcze jednej walki. Rewanżu z Władimirem - zapowiadał.

Nie udało się. Sanders pokazał wielkie serce, w pierwszej rundzie był nawet blisko znokautowania rywala, ale Kliczkę uratował gong. Z upływem rund reprezentant RPA tracił coraz więcej sił. W końcówce ósmego starcia nie był w stanie się bronić i sędzia słusznie przerwał walkę.

Sanders nie dotrzymał obietnicy i wszedł do ringu jeszcze cztery razy. Trzy razy wygrał, ale po porażce w pierwszej rundzie z byłym sparingpartnerem Osborne'em Machimaną (luty 2008) spasował. Jego bilans zatrzymał się na 42 zwycięstwach (31 KO) i czterech porażkach.

Skupił się na biznesie i golfie - swojej drugiej miłości. Zastanawiał się nawet nad przejściem na zawodowstwo. Nic dziwnego, mówiło się, że Sanders potrafił posłać piłeczkę 50 metrów dalej niż słynny Tiger Woods.

Krwawe urodziny
Niestety, Sanders nigdy już nie spełni swoich marzeń. W sobotę wieczorem wybrał się do restauracji, by świętować urodziny bratanka. Do lokalu dostali się trzej bandyci, którzy zamierzali obrabować klientów. Kopali i bili ludzi. W którymś momencie padły strzały. Sanders został trafiony dwukrotnie, w rękę i brzuch. Przestępcy zbiegli z łupami. Nie udało się ich zatrzymać, ale śledztwo trwa. Sanders zmarł w niedzielę rano w szpitalu w rodzinnej Pretorii. Miał 46 lat.

- Chciał chronić swoją córkę. Zasłonił ją własnym ciałem. Zginął jak bohater - powiedziała mediom była żona boksera, która była świadkiem zdarzenia.

"Jesteśmy w szoku po nagłej śmierci Corriego Sandersa. Zapamiętamy go jako wspaniałą osobę zarówno w ringu, jak i poza nim. Był wojownikiem z ogromnym sercem. Zawsze godnie reprezentował świat boksu" - napisali w specjalnym oświadczeniu bracia Kliczkowie.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krzysiek
Prawdziwy bohater, mistrz w życiu prywatnym i zawodowym
m
mike
spoczywaj w pokoju mistrzu...
R
Romcio.
cześć jego pamięci.
Wróć na i.pl Portal i.pl