W minioną niedziele selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz zdecydował się oskarżyć o zniesławienie dziennikarza Szymona Jadczaka.
- Zacznijmy od wypowiedzi pana Jadczaka na Twitterze, a potem przejdziemy do tekstu. "Michniewicz był przesłuchiwany przez prokuraturę. I był umoczony w korupcję. Co najmniej jeden mecz Fryzjera kupił mu za 15 tysięcy, a drugi ustawił za jego zgodą." - to pierwszy tweet. Przecież taką wypowiedź mógłbym pokazywać swoim studentom jako przykład zniesławienia. "[...]w obliczu oczywistych dowodów na udział Michniewicza w korupcji, prokurator nie postawił mu zarzutów" - to fragment drugiego. Natomiast z ostatniego tekstu wystarczy spojrzeć na sam tytuł - "Czesław Michniewicz, Lech Poznań i ustawione mecze w tle. 27 godzin rozmów z szefem piłkarskiej mafii". Myślę, że to wystarczy - powiedział nam wówczas adwokat selekcjonera Profesor Piotr Kruszyński, który w przeszłości prowadził sprawę "Fryzjera".
W czwartek Michniewicz postanowił jednak zawiesić procesy prawne - przynajmniej do zakończenia mundialu w Katarze.
- Wiem tyle ile było napisane w oświadczeniu, więcej nie powiem. Pan Trener uznał, że chciałby się skupić na pracy z reprezentacją przed nadchodzącym mundialem. Ja to rozumiem i szanuję. My robimy swoje, ja przygotowuje akt oskarżenia wraz ze swoim zespołem i nie ma mowy o żadnym wycofywaniu się. Jedyne co się zmieniło to termin wniesienia oskarżenia - powiedział nam chwilę po publikacji oświadczenia profesor Kruszyński.
Adwokat Michniewicza nie martwi się przesunięciem terminu, ani dodatkowym czasem jaki zyskał pan Jadczak.
- Ja się o nic nie martwię, bo znam dowody w sprawie. Jeśli Pan Jadczak przedstawi nowe dowody to się nimi zajmę. Ja robię swoje, a to co zrobi redaktor Jadczak to nie moja sprawa - mówi nam Kruszyński.
- Dla mnie wola klienta rzecz święta. Sprawa się nie przedawni, bo mamy czas do stycznia przyszłego roku na wniesienie aktu oskarżenia - dodał.
