Danuta Jaremko: Uczę polskiego ukraińskie dzieci, bo to umiem robić najlepiej

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Danuta Jaremko: „Najbardziej zależy nam na tym, aby płacić przede wszystkim nauczycielom ukraińskim, bo oni zostali bez środków do życia, a prowadzą lekcje”.
Danuta Jaremko: „Najbardziej zależy nam na tym, aby płacić przede wszystkim nauczycielom ukraińskim, bo oni zostali bez środków do życia, a prowadzą lekcje”. Materiały prasowe
Jeść. Jestem głodny. Szynka. Chleb. Toaleta. To są ulubione polskie słowa ukraińskich dzieci. Najzabawniejszy był dla nich zwrot: „Chcę siku”. Uśmialiśmy się wtedy na lekcji niesamowicie. Staram się stwarzać im momenty zapomnienia o wojnie – mówi Danuta Jaremko, nauczycielka, która przez internet uczy bezpłatnie języka polskiego ukraińskie dzieci.

Od marca uczestniczy Pani w międzynarodowym – chyba tak można powiedzieć? – projekcie szkoły online dla dzieci z Ukrainy. Czyli dwa razy w tygodniu przez 45 minut bezpłatnie uczy Pani ukraińskie dzieci języka polskiego. Jak to się stało?

Jestem nauczycielką uczącą dzieci w Anglii języka polskiego jako drugiego języka oddziedziczonego. Wielokrotnie uczestniczyłam w różnego rodzaju konferencjach; 3 lata temu, jeszcze przed pandemią, byłam na zjeździe nauczycieli polonijnych w Toruniu. Taki zjazd organizowany przez MEN i Wspólnotę Polską odbywał się co roku. Tam poznałam wiele osób oraz ponownie nawiązałam kontakt z Lucyną Bzowską, trenerką Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów i Animatorów KLANZA. Poznałyśmy się ponad 30 lat temu, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce i pracowałam jako nauczycielka w szkole ćwiczeń w Lubomierzu. Prowadziłam lekcje pokazowe, nadzorowalam praktyki i udzielałam instruktażu przyszłym nauczycielom, jak należy prowadzić lekcje. A teraz to właśnie Lucyna Bzowska błyskawicznie zareagowała na fakt, że ukraińskie rodziny, w tym dzieci, w związku z wojną, zaczęły napływać masowo do Polski. Stworzyła platformę dzieki informatykom, zebrała grupę nauczycieli, wysłała nam informacje. 9 marca zorganizowała pierwsze spotkanie, a już 14 marca pracowałyśmy online, ucząc dzieci języka polskiego.

Ile ukraińskich dzieci korzysta z bezpłatnej szkoły online?

Mamy okolo 2 tysiecy dzieci, w projekt zaangażowanych jest też około 50 nauczycieli ukraińskich, którzy dbają o to, aby uczniowie mieli kontynuację zajęć w związku z ukraińskim programem szkolnym i mogli otrzymać na koniec roku świadectwa. No i jest druga grupa 15 nauczycieli wolontariuszy, której jestem liderem. W tej grupie mamy między innymi nauczycieli języka polskiego z Kanady, ze Stanów Zjednoczonych, z Anglii, gdzie mieszkam, ze Szkocji, z Irlandii, z krajów Europy Zachodniej i Polski. Prowadzimy zajęcia dwa razy w tygodniu zarówno dla dzieci, jak i ukraińskich nauczycieli. Zajęcia te zatwierdziła Państwowa Służba Jakości Edukacji Ukrainy.

Dlaczego odpowiedziała Pani na wezwanie Lucyny Bzowskiej z KLANZY? Podejrzewam, że jako nauczycielka języka polskiego w Anglii ma Pani sporo własnej pracy?

Dlaczego… Zawsze jak ktoś potrzebuje pomocy, działam instynktownie, nie zastanawiam sie na tym. Gdy zaczęła się wojna na Ukrainie zastanawiałam się, jak mogę pomóc. Wiadomo, że potrzebne są pieniądze, ale ważna jest też pomoc innego rodzaju. Każdy może pomagać na swój sposób. A ja mam przygotowanie, doświadczenie, potrafię uczyć, robię to z pasją, więc dlaczego miałabym nie pomóc w taki sposób? Nie jestem w stanie oglądać teraz wiadomości; z ciężkim sercem czytam wiadomości od koleżanek, które w okupowanym kraju siedzą z dziećmi w piwnicy i piszą: „Pomóż!”. Pomagam, jak umiem najlepiej.

Jak wyglądała Pani droga zawodowa?

Nie umiałam usiedzieć w jednym miejscu, wciąż poszukiwałam nowych rozwiązań, by jak najlepiej trafiać do dzieci. To były czasy, kiedy w klasach było po 30 dzieci o zróżnicowanym poziomie intelektualnym, więc trafić do każdego dziecka na jednej lekcji było trudno. A nie byłam zwolenniczką ostrej dyscypliny. Wiedziałam, że są inne metody, że kiedy dziecko jest aktywne, to się nie nudzi i jest zainteresowane danym przedmiotem. Jak więc sprawić, aby było ciekawe i się nie nudziło? Takie były moje poszukiwania, zatem prędzej czy później musiałam się spotkać z Lucyną Bzowską, promotorką pedagogiki zabawy i trenerką KLANZY w Polsce. Zakochałam się w tych zajęciach. Od tej pory zaczęłam prowadzić zajęcia metodami aktywizującymi, które w tamtych czasach nie były znane. Moje pokazowe lekcje były przeładowane, a metodycy wraz ze studentami prosili o wiecej takich lekcji. W 2000 roku wyjechałam z Polski, w 2001 roku podjęłam pracę w polskiej szkole w Anglii, w Slough, gdzie później też zostałam dyrektorką tej polskiej szkoły. Uczęszczało do niej około 700 dzieci. Zaczęłam uczyć języka polskiego jako drugiego języka i z czasem wyspecjalizowalam sie w przygotowaniu do egzaminu GCSE czyli małej matury oraz do A-level, czyli dużej matury. Współpracuję z Edukatorem – organizacją, która działa na terenie Anglii; uczę nauczycieli, jak uczyć języka polskiego. M.in byłam zaproszona do przeprowadzenia warsztatow przed egzaminem z GCSE do szkoly polskiej Heleny Modrzejewskiej w Londynie. Jestem w trakcie pisania podręcznika, którego zadaniem jest pomóc nauczycielom w zrozumieniu niuansów nauczania jezyka polskiego jako obcego. Wielu polskich nauczycieli nie wie, jak prowadzić zajęcia, jak uczyć języka polskiego jako drugiego języka, jak trafić do dzieci, które urodziły się już w Anglii, są anglojęzyczne, pochodzą z mieszanych rodzin i kaleczą język ojczysty. Takich dzieci jest tu bardzo dużo; chodzą do szkół polonijnych, które działają w soboty.

Wracając do szkoły online – jak teraz wygląda nauczanie ukraińskich dzieci?

Zajęcia prowadzone są przez Zoom, jest sześć grup dzieci z klas I-II, III-IV, V-VI i starsze, aż do XI klasy. Ja mam uczniów z VII i VIII klasy; one są w Polsce, chodzą już do polskich szkół. Są też dwie grupy ukraińskich nauczycieli, którzy również uczą się polskiego. Łączą się z różnych miejsc w Polsce, od znajomych, rodziny czy od zupełnie obcych osób, które udzieliły im schronienia.
Moja grupa nie jest stała, liczy średnio 7 uczniów, czasem mniej. Czasem jedną lekcję powtarzałam trzy razy, bo za każdym razem były inne dzieci. Uczą się podstawowych polskich zwrotów: jak się nazywasz, czego potrzebujesz, słownictwo potrzebne przy zakupach w sklepie, dotyczące produktów, posiłków. Sama wyszukuję w internecie obrazki, tłumaczę je na rosyjski i ukraiński, posiłkuję się angielskim, bo niektóre dzieci mówią po angielsku. Zdarza się, że na jednej lekcji mówimy w kilku językach: po polsku, ukraińsku, rosyjsku i angielsku, bo najważniejsze jest, abyśmy wszyscy się rozumieli. Lekcje muszą być przyjemne, musi w nich być element zabawy, a nie tylko obowiązek. Chodzi o to, aby dzieci się czegoś nauczyły, aby zapamiętały choć 10 nowych słów z lekcji.

Dzieci rozumieją to, dlaczego znalazły się w Polsce?

Szczerze mówiąc, nie poruszam z nimi tego tematu. Czasem na początku pytam: „Jak się czujecie dzisiaj?”. Dzieci mogą używać emotikonów, wysyłają uśmiechnięte albo smutne buźki. Pytam, czy mają zwierzęta, czy te zwierzęta są teraz z nimi, jakie to zwierzęta – taką lekcję prowadziłam dzisiaj. Rozmawialiśmy o kotach, o tym, że możemy je rysować, o hobby, o tym, co można robić dodatkowo. Nie chcę poruszać tematów traumatycznych, bo te tematy cały czas są wokół nich. Uważam, że trwająca 45 minut lekcja języka polskiego powinna być dla nich odskocznią. Ale głównym założeniem jest, aby dzieci uczyły się języka ukraińskiego jako języka-matki, aby z językiem ukraińskim nie straciły kontaktu, bo jak wojna się skończy, daj Boże szybko, to wrócą na Ukrainę.

Jaki jest dla Pani największy problem przy nauczaniu języka polskiego ukraińskich dzieci?

Dzieci są bardzo miłe, bardzo grzeczne, nieśmiałe. Czasem ciężko jest je rozruszać. Daję im możliwość wyboru – co chciałybyście dzisiaj? Idziemy „do sklepu”, czy zapoznajemy się ze słownictwem dotyczącym codziennej rutyny? Są chłonne i bardzo wdzięczne. Dziękują za to, że z nimi pracuję. Aż chce się robić z nimi więcej!

Jaka jest główna zasada przy nauce języka polskiego ukraińskich dzieci? Krótko mówiąc: jak ich uczyć?

Na pewno dzieci muszą się czuć bezpieczne, muszą wiedzieć, że nic im nie zagraża, że wszystko jest dobrze. Korzystają głównie z telefonów. Maja opory przed włączeniem kamery. Nie naciskam. Jak odpowiedzą, tak też jest dobrze. Potarzamy słowa kilkakrotnie. Ważne, aby docierać do nich poprzez zabawę, aby czuły, że nie chodzi o to, że muszą to robić, tylko stworzyc potrzebę, aby chciały posługiwać się nowymi słowami. Takie sytuacje staram się im stworzyć. Aby miały świadomość, że znajomość nowego języka zawsze im się przyda.

Jakie są ulubione polskie słowa ukraińskich dzieci?

Jeść. Jestem głodny. Szynka. Chleb. O, chleb to jest bardzo popularne słowo. Toaleta. To są ich ulubione polskie słowa. Najbardziej popularne są słowa, których się używa codziennie. Najzabawniejszy dla nich był zwrot: „Chcę siku”. Uśmialiśmy się wtedy na zajęciach niesamowicie. Staram się stwarzać im momenty zapomnienia o wojnie, a jednocześnie, żeby uczyły się słów, które są im potrzebne tu i teraz, w sytuacji, w jakiej się znalazły.

Do kiedy będzie działać bezpłatna szkoła online?

Do kiedy będzie taka potrzeba. Po pierwsze, to mamy nadzieję, że wojna się skończy i dzieci będą mogły wrócić do swoich domów i do szkoły. Ale jeżeli sytuacja się nie zmieni, nadal będziemy pomagać. Trzymamy się ukraińskiego kalendarza szkolnego – teraz dzieci będą miały święta wielkanocne, więc będą miały od szkoły wolne. Podobnie 3 i 9 maja – mają swoje święta. A zatem dopasowujemy nasz harmonogram do tego, jak oni funkcjonują. Ostatnie zajęcia przed wakacjami odbędą się 10 czerwca, bo tak działa ich szkoła. Dla porównania - w szkole angielskiej mam zajęcia jeszcze w lipcu.

Na Pani profilu na Facebooku widziałam, że zwróciła się Pani z prośbą do znajomych nauczycieli, aby zasilali szeregi wolontariatu i zgłaszali się do prowadzenia zajęć młodszych grup dzieci. Nauczycieli wciąż brakuje?

Potrzebne jest każde wsparcie. Każdy z nas nauczycieli ma swoją pracę i swoje życie. A w tym życiu czasem coś wypadnie, stąd potrzeba posiłkowego nauczyciela, który by mógł nas wspomagać. Jakoś sobie radzimy, ale przydałyby się każde ręce, każda kolejna osoba. Szukamy też dofinansowania, sponsorów, ludzi dobrej woli, którzy udzieliliby nam finansowego wsparcia. Najbardziej zależy nam na tym, aby płacić przede wszystkim nauczycielom ukraińskim, bo oni zostali bez środków do życia, a prowadzą lekcje, jedni z Polski, a inni – z Ukrainy. Wspomaga nas w tej chwili Orange i ministerstwo, ale potrzeby są naprawdę spore.

Proszę jeszcze powiedzieć, skąd Pani prowadzi lekcje polskiego?

Z Guernsey, uroczej małej wyspy, należącej do Korony Brytyjskiej, która znajduje się między Wielką Brytanią a Francją. Wysepka liczy 65 tysięcy mieszkańców. Pracuję z niepełnosprawną młodzieżą, której oprócz przedmiotów takich jak angielski i matematyka, uczę umiejetności życiowych. To jest główną ideą.

A w kontekście uczenia ukraińskich dzieci: co jest Pani główną ideą? Jakie jest Pani największe marzenie?

To jest oczywiste, żeby rodziny i dzieci mogły wrócić do swojej ojczyzny. Nie jestem kandydatką na miss Polonia czy miss świata, bo to one zawsze pragną pokoju dla całego świata, ale ja też tego pragnę – pokoju dla wszystkich. Żeby ludzie przestali się nienawidzić. To, co się teraz dzieje na Ukrainie, jest okrutne. Mój syn ostatnio powiedzial, że jak się daje dobro, to dobro powraca. Serce jest na właściwym miejscu.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl