Emocji podczas tej imprezy było naprawdę dużo…
Dariusz Gęsior: Tak chyba musiało być. Spotkała się grupa ludzi w bardzo zaszczytnym celu, to nie tylko są te sportowe emocje, ale jest też bardzo dobra atmosfera wśród kolegów z boiska, jest też masa wspomnień.
Było łatwo wejść w tę specyficzną sytuację?
Nie. W życiu zaskakują nas sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Czasami życie potrafi nas zaskoczyć pozytywnie, ale czasami bardzo negatywnie. Nie mamy na to wpływu. Niestety, w przypadku Roberta jest ta trudniejsza strona. Z drugiej strony mi i moim kolegom lat już przybywa, stajemy się coraz bardziej wiekowymi osobami, podobnie nasi bliscy. I niestety, takich sytuacji może być wokół nas coraz więcej. Z jednej strony jest to przykre, ale z drugiej strony możemy zaobserwować, że potrzebujący nie jest sam. Wokół Roberta też pojawiła się grupa wsparcia, a bardzo wiele innych osób chce dołożyć cegiełkę.
Przyjechał Pan do Szczecina, pograł kilka minut, ale chyba najważniejsze było, by się pokazać?
Tu nie chodziło o minuty, ale danie świadectwa, że chce się uczestniczyć w tym zaszczytnym celu, trzeba było pokazać się też kibicom, by chcieli przyjść na stadion, razem w tym uczestniczyć. Wspólnie mogliśmy powspominać i przy okazji zrobić coś dobrego.
I się udało.
Robert zobaczył, że ma wokół siebie naprawdę bardzo wielu dobrych ludzi. Przecież część z nas przyjechała z odległych regionów Polski, a kilku kolegów spoza Polski. Mam nadzieję, że dostarczyliśmy mu wiele pozytywnej energii, że będzie mu łatwiej.
Rozmawiał Jakub Lisowski
