SPIS TREŚCI
Wiele wskazuje na to, że atak na Strefę Gazy jest ściśle związany z procesami politycznymi wewnątrz Izraela. A dokładniej trzema celami, jakie stawia sobie obecnie Benjamin Netanjahu:
walka o polityczne przetrwanie
chęć uzyskania pełnej dominacji nad wojskiem i służbami specjalnymi
chęć uspokojenia sojuszników bez prowokowania opinii publicznej
Wojna o zachowanie władzy
Netanjahu musi zatwierdzić budżet do końca miesiąca, w przeciwnym razie jego rząd upadnie, a Izrael pójdzie na wybory. Jeśli budżet zostanie zatwierdzony, zagwarantuje to przetrwanie obecnego rządu do następnych wyborów - dopiero w październiku 2026 r. A tym samym co najmniej do tego momentu Netanjahu nie grozi odpowiedzialność karna w procesach, które od dawna się toczą.
Chociaż nie było wyraźnych oznak, że budżet nie zostanie zatwierdzony przez parlament, aszkenazyjscy ultraortodoksyjni członkowie partii United Torah Judaism byli źródłem niepokoju dla Netanjahu. Koalicja zależy od tej partii i jej ośmiu mandatów. Tymczasem UTJ zagroziła, że nie poprze budżetu, jeśli nie będzie postępu w pracach nad ustawą, która zwolniłaby ultraortodoksyjną młodzież ze służby wojskowej.
Premier musiał zatem wzmocnić swój rząd. W ostatnich dwóch tygodniach pojawiały się pogłoski, że skrajnie prawicowa partia Itamara Ben Gwira, Otzma Yehudit (Żydowska Siła), powróci do rządu po tym, jak opuściła go po zatwierdzeniu porozumienia o zawieszeniu broni z Hamasem w styczniu. Kilka godzin po izraelskim ataku Ben Gwir ogłosił, że jego partia rzeczywiście powróci, ponieważ jego żądanie wznowienia wojny zostało spełnione. Oznacza to, że nawet jeśli ultraortodoksi zagłosują przeciwko budżetowi, zostanie on zatwierdzony. Oto jedna z wielkich politycznych korzyści Netanjahu ze wznowienia wojny w Strefie Gazy.
Czystki w wojsku i służbach
Od czasu powrotu Trumpa do Białego Domu Netanjahu zintensyfikował proces usuwania przeciwników i krytyków z najważniejszych instytucji. W wojsku, które nadal cieszy się szerokim poparciem izraelskiej opinii publicznej jako rzekomo niezależny organ, szef sztabu Herzi Halevi został zastąpiony przez Eyala Zamira, którego nominacja została zatwierdzona tydzień po wizycie Netanjahu w Waszyngtonie. W przeciwieństwie do Haleviego, Zamir wykonuje wszystkie polecenia Netanjahu. I awansuje zasłużonych dla premiera oficerów, odsuwając w cień tych nie do końca lojalnych.
W ostatnich dniach Netanjahu podjął jeszcze bardziej znaczący ruch: próbę przejęcia Szin Bet. Ogłoszenie przez premiera, że zamierza zwolnić jej szefa, Ronena Bara, zbiegło się w czasie z dochodzeniami prowadzonymi przez Szin Bet w sprawie niektórych pracowników Netanjahu, którzy są podejrzewani o otrzymywanie pieniędzy z Kataru. Przejmując Szin Bet, Netanjahu zgromadzi ogromną władzę. Mając służbę pod swoją kontrolą, może politycznie wyeliminować swoich krajowych przeciwników.
Uniknąć inwazji lądowej
Skrajnie prawicowi sojusznicy premiera, Ben Gwir i minister finansów Bezalel Smotricz, domagają się od Izraela przejęcia całej Strefy Gazy i wypędzenia z niej Palestyńczyków. Netanjahu boi się jednak rozpocząć zakrojoną na szeroką skalę operację lądową w Strefie Gazy, ponieważ wie, że nie ma ku temu… ludzi. W społeczeństwie pojawia się coraz więcej apeli, by unikać wojska, które zaczyna być powoli postrzegane jako narzędzie realizacji osobistych ambicji Netanjahu. Odsetek osób zgłaszających się do służby w rezerwie spadł już do 50 procent.
W związku z tym, że ponowne zajęcie całej Strefy Gazy lub przynajmniej jej północnych części wymagałoby mobilizacji dziesiątek tysięcy żołnierzy, Netanjahu obawia się masowej odmowy - jawnej lub nieoficjalnej służby w IDF. Netanjahu wie, że taka masowa odmowa będzie poważnym ciosem dla armii, która wciąż jest fundamentem izraelskiego społeczeństwa, a także zaszkodzi globalnemu wizerunkowi Izraela. Dlatego, przynajmniej na razie, Netanjahu woli atakować z powietrza i prowadzić niewielkie działania lądowe. Taka taktyka jest wygodniejsza politycznie dla Netanjahu, ponieważ nie wymaga mobilizacji rezerwistów ani narażania żołnierzy na ryzyko.
Brak celu wojskowego
Jedynym wiarygodnym celem obecnej kampanii w Strefie Gazy jest wywarcie presji na Hamas, by zgodził się na przedłużenie pierwszego etapu porozumienia, uwalniając więcej jeńców bez izraelskiego zobowiązania do zakończenia wojny. Jeśli po tych bombardowaniach Hamas zgodzi się uwolnić niektórych więźniów bez zobowiązania do drugiego etapu, Netanjahu mógłby argumentować, że presja militarna doprowadziła do tego uwolnienia, a on sam mógłby nadal rosnąć w sondażach, tak jak robił to w ostatnich tygodniach.
Ale nawet to nie jest wyraźnym celem wojskowym. Sam Izrael twierdzi, że urzędnicy Hamasu, w których uderzył, byli częścią cywilnej administracji organizacji w Strefie Gazy. Nie wydaje się, by doszło do uszkodzenia zdolności wojskowych Hamasu. Należy podkreślić, że podczas zawieszenia broni Hamas nie atakował izraelskich celów, więc wczorajsze bombardowanie nie może być nawet opisane jako odpowiedź na jakąkolwiek przemoc ze strony palestyńskiej.

źr. MiddleEastEye