Jak wspomina jeden z bohaterów reportażu, Jacek Łęski, były dziennikarz „Życia” i „Rzeczpospolitej”, pracujący obecnie w Telewizji Polskiej, pierwszy polski demokratyczny rząd, na czele którego stał Jan Olszewski, był zaciekle zwalczamy zarówno w mediach publicznych, jak i w „Gazecie Wyborczej”.
Pierwsze powiewy konserwatyzmu
- Ja wtedy pracowałem w „Gazecie Wyborczej” i od wielu, wielu miesięcy szukałem sobie nowego miejsca, bo tam już nie bardzo dało się pracować. Przyszedłem w roku 1992 do telewizji publicznej, która działała właśnie w czasach rządu Olszewskiego i która była taką pierwszą próbą wpuszczenia dziennikarza o trochę innym sposobie myślenia do telewizji
– mówi Łęski.
Niewygodna historia lustracji
Dziennikarz wspomina, że gdy trafił do redakcji Wiadomości, na tapecie była właśnie sprawa lustracji. Jak relacjonuje Łęski, nikt specjalnie nie chciał się tą sprawą zajmować.
- A ja z wielką chęcią, więc pierwsze moje większe zadanie w telewizji to było relacjonowanie całej historii związanej z lustracją 1992 roku na antenie „Wiadomości” telewizyjnych
– mówi Łęski.
„Informacje przygotowane przez MSW dotyczą około 60 osób: parlamentarzystów, członków rządu, urzędników kancelarii prezydenta. Z oświadczenia rzecznika MSW wynika, że materiały przekazane prezydentowi i premierowi, marszałkom Sejmu i Senatu oraz prezesom SN i TK, zawierają dodatkowe dane, mające szczególne znaczenie dla bezpieczeństwa państwa”
– słyszymy w felietonie dziennikarza z tamtych lat.
Media przeciwko Olszewskiemu
Piotr Woyciechowski, ekspert ds. służb specjalnych wspomina, że na czele Komitetu ds. Radia i Telewizji, działającego do 1993 roku, stał wówczas Janusz Zaorski – zaufany człowiek Lecha Wałęsy. Woyciechowski relacjonuje, że pozwalał on na bezpardonowe ataki na premiera Olszewskiego i jego gabinet, pomimo trudnej sytuacji zewnętrznej i wewnętrznej, w jakiej znajdowała się Polska. Jednym z dziennikarzy najbardziej zasłużonych dla pogrążania rządu Olszewskiego miał być m.in. Jan Subotic, pracujący w „Wiadomościach”, który w sposób tendencyjny i nieobiektywny przedstawiał rzeczywistość, w jakiej funkcjonował rząd Jana Olszewskiego - opowiada Woyciechowski.
- Olszewski wymienił Zaorskiego po pół roku funkcjonowania Radiokomitetu. Wtedy telewizją zawiadywał senator Romaszewski i wreszcie to medium zostało opanowane przez ówczesną władzę, natomiast niestety nie przeobrażone i nie poddane gruntownej reformie, jaką to miejsce mieć powinno od momentu transformacji ustrojowej
– podsumowuje ekspert.
Szokująca złośliwość wobec premiera
Jacek Łęski wspomina jeszcze jedno wydarzenie, które ukazuje poziom szykan, jakim poddawany był rząd Jana Olszewskiego oraz on sam.
- 4 czerwca premier przyjechał wygłosić słynne przemówienie, które przeszło do historii. Okazało się, że nie może wejść do studia na Placu Powstańców, bo gdzieś zginął klucz do studia i nie można go otworzyć
– mówi Łęski. Dodaje, że Jacek Kurski zrobił wtedy koszmarną awanturę z groźbami i krzykami. Po kilku minutach klucz się znalazł.
Koniec lustracji
Bronisław Wildstein ma żal, że wraz z nastaniem kolejnych rządów zaniechano lustracji. Pisarz i publicysta skrytykował to, że nowe struktury chciano budować w oparciu o „starych ludzi”, jakby sam fakt zaistnienia transformacji miał ich zmienić i wykreować z nich zupełnie nowe osoby.
- Środowiska komunistyczne zostały żywcem przeniesione w nowe warunki
– mówi Wildstein.
Jacek Łęski ujawnia, że Jarosław Sellin – w minionej kadencji Sejmu wiceminister kultury - był kiedyś dziennikarzem TVP. Wyleciał z pracy u nadawcy publicznego za to, że rzekomo za późno przywiózł materiał z konferencji premiera. Łęski wspomina, że nie była to prawda – telewizja celowo przetrzymała nagranie na montażach, kolaudacji i ocenie materiału. Chodziło o to, żeby felieton Sellina nie miał szans wejść do głównego wydania „Wiadomości”. Łęski uważa, że Sellin był w tamtej sytuacji kozłem ofiarnym.
„Polowanie na olszewików”
Dziennikarze wspominają, że konserwatyści trafili do TVP za czasów rządu premiera Olszewskiego. Ale kiedy ten rząd upadł, stanowiska w mediach publicznych potracili dziennikarze reprezentujący światopogląd zbliżony do rządowego.
- „Polowanie na olszewików” – tak się to nazywało
– mówi Jacek Łęski. Dodaje, że ci, którzy do telewizji przyszli za rządów Jana Olszewskiego, nie byli w niej dłużej mile widziani, ponieważ „myślą inaczej” i „nie mogą być w telewizji”.
Łęski wspomina, że sytuacja w TVP zmieniła się w 1994 roku, kiedy prezesem TVP został Wiesław Walendziak. Dziennikarz twierdzi, że nowy prezes zaprosił wtedy jego i Piotra Semkę do robienia programu publicystycznego „Puls Dnia”.
- To był pierwszy tego rodzaju program w tamtych czasach
– mówi Łęski. Nadmienia, że wówczas udało mu się popracować w TVP 2.5 roku: w 1996 roku, kiedy SLD objęło władzę, a prezydentem został Aleksander Kwaśniewski, obu dziennikarzy usunięto z TVP.
Jacek Łęski podzielił się również wspomnieniem z nocy wyborczej, kiedy o prezydenturę starli się Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. Kiedy około północy okazało się, że zwycięzcą wyborów prezydenckich jest Aleksander Kwaśniewski, SLD-owcy mieli podchodzić do dziennikarzy telewizji publicznej z niezwykle nieprzyjemnymi uśmiechami i zapowiadać, jak pogonią z niej stare kadry i jak zaprowadzą tam własny porządek.
Rok 2010: domknięcie systemu medialnego w Polsce
Jacek Karnowski, były kierownik redakcji „Panoramy” w TVP2, a w latach 2009–2010 redaktor naczelny „Wiadomości” w TVP, twierdzi, że w październiku 2010 roku domknięto system medialny w Polsce.
- Posłużono się takim trickiem prawnym. Lech Kaczyński miał podpisać takie sprawozdanie KRRiT. Nie zdążył, bo nastąpiła katastrofa smoleńska. Zginął z całą polską delegacją. Wówczas Bronisław Komorowski wykorzystał ten pretekst. Nastąpiło nowe rozdanie w KRRiT i przejęcie władzy przez te siły, które zawsze uważały się za prawowitego gospodarza III RP i jakąkolwiek korektę w tej sprawie traktowały jako uzurpację
– przypomniał Karnowski.
Czy tym razem, po kolejnych wyborach, tradycji stanie się zadość, a nowa władza zaprowadzi na Woronicza oraz przy Placu Powstańców swoje porządki? Już wkrótce się przekonamy.

lena