Pierwszych dziewiętnaście osób oskarżono w grudniu ubiegłego roku. Przed sądem stanęli m.in. najważniejsi - zdaniem prokuratury - członkowie grupy. Wśród nich ci, którym zarzuca się kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się handlem dopalaczami.
Jednym z szefów ma być mężczyzna znany w półświatku pod pseudonimem Jankes. Dopalacze sprzedawali w lokalu przy ulicy Oleśnickiej od stycznia 2014 do maja ubiegłego 2017 roku. Wtedy to policjanci z CBŚP zatrzymali pierwsze kilkanaście osób i doprowadzili do zamknięcia punktu przy ulicy Oleśnickiej. Z ustaleń śledztwa wynika, że gang zarobił na narkomanach prawie 7 milionów złotych. A jego szefowie żyli luksusowo. Kilka razy w roku latali po świecie na ekskluzywne wakacje na przykład do Dubaju.
Część oskarżonych w ubiegłym roku przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze. W marcu zatrzymano kolejnych dziesięć osób związanych z gangiem z Oleśnickiej. To osoby, które sprzedawały dopalacze narkomanom.
Oleśnicka to jedno z trzech najbardziej znanych we Wrocławiu miejsc, w których sprzedawano dopalacze. Dwa inne lokale to Drzewieckiego i Stawowa. Najbardziej znany i najdłużej funkcjonujący to lokal na Stawowej. Dopiero kilka tygodni temu sprzedawcy wyprowadzili się z niego. Po zamknięciu punktów dilerskich problem dopalaczy nie zniknął. Wciąż są sprzedawane tylko inaczej. Teraz z punktów „mobilnych” czyli samochodów. Parkujących w miejscach znanych stałym klientom.
Dopalacze to substancje działające jak narkotyki a coraz częściej znacznie od nich groźniejsze. Różnica jest taka, że w dopalaczach są substancje, których nie ma na liście twardych narkotyków zakazanych przez prawo. A kiedy lista twardych narkotyków jest uzupełniana o substancje z dopalaczy to chemicy wymyślają nowy związek chemiczny.
Dlatego oskarżeni w dwóch wrocławskich procesach nie odpowiadają za handel narkotykami tylko za sprowadzanie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu ludzi. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.