„Przesilenie. Malarstwo Północy 1880 - 1910” to największa tego typu wystawa, która miała miejsce w Polsce. Zgromadzone dzieła stanowią przekrój malarstwa krajów skandynawskich we wspomnianych ramach czasowych. W Muzeum Narodowym w Warszawie można ją obejrzeć na żywo jeszcze tylko do końca tygodnia.
Realizm jest nudny?
Oglądając obrazy zgromadzone na wystawie, czasami trudno pozbyć się wrażenia, że artyści, których twórczy dorobek możemy obecnie podziwiać w Muzeum Narodowym, doskonale odnaleźliby się we współczesnej fotografii. Niedostępność lustrzanek cyfrowych zrekompensowali sobie jednak w sposób godny swych czasów - pędzlem i paletą. Ich dzieła stanowią niezwykłe archiwum życia w czasach, gdy gwałtownie rozwijały się miasta, w wyniku czego następowały dynamiczne przemiany społeczne. Równocześnie, w kontraście zaprezentowana jest nordycka wieś, wraz z jej codziennością i poczuciem wspólnotowości. Zwiedzając wystawę, można pokusić się o refleksję, że zbiory te, wypożyczone z aż 24 różnych instytucji muzealnych, pomagają w zrozumieniu, jakie wartości i emocje wpłynęły na kształt dzisiejszej Skandynawii. Nie brakuje jednak również odniesień do skandynawskiego folkloru, mitów i legend.
Gdyby szukać podobieństw między duchem malarstwa zaprezentowanego na wystawie „Przesilenie. Malarstwo Północy” a światem filmu, na myśl przyszłyby zapewne takie dzieła jak „Midsommar. W jasny dzień”, obraz z 2019 roku w reżyserii Ariego Astera, lub „Duchy Inisherin”, opowieść napisana i wyreżyserowana przez Martina McDonagha, którą ciągle można obejrzeć w kinach. Wszystko przez niezwykłą więź z naturą, którą udało oddać się skandynawskim artystom.
Munch i jego wizja depresji
Obrazem, który zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych, realistycznych malowideł, jest ekspresjonistyczne dzieło autorstwa Edvarda Muncha, bodajże najbardziej znanego nordyckiego malarza, którego obraz „Krzyk” stał się wręcz ikoną popkultury. Na wystawie w Muzeum Narodowym obejrzeć można jego dzieło „Melancholia”, obraz zdumiewająco różny od pozostałych. Wbrew nazwie i oczekiwaniom, obraz „krzyczy” jasnymi, ciepłymi barwami: pomarańczowym, żółtym i jasnoniebieskim. Stanowi to rażący kontrast wobec postaci umieszczonej w centrum malowidła, która wydaje się być przytłoczona naporem otoczenia.
Pierwsza tak kompleksowa wystawa skandynawskiego malarstwa
Wystawa przemyślana jest od początku do końca. Współgra ze sobą światło oraz kolorystyka, w jakiej prezentowane są zebrane dzieła, a nawet aranżacja przestrzeni z wykorzystaniem jasnego drewna, co z pewnością nie umknie uwadze zwiedzających i zdecydowanie przyczynia się do komfortu obcowania ze sztuką.
Wystawę można oglądać w Muzeum Narodowym jeszcze do niedzieli, 5 marca (włącznie). Zdjęcia części zbiorów prezentujemy w naszej galerii.

mm