Do niedzielnego meczu Sokół przystąpił już bez swojego dotychczasowego lidera Lee Moore’a, którego przejście do Anwilu Włocławek potwierdzono w piątek.
Początek Sokół miał bardzo dobry, bo w pierwszych trzech minutach to właśnie gospodarze jako jedyni zdobywali punkty i było 6:0. Przyjezdni jednak stopniowo dochodzili do głosu i też punktowali. Końcówka to była już walka punkt za punkt i pierwsza kwarta zakończyła się remisem. Początek kolejnej znowu był wyrównany, ale potem lepiej radzili sobie goście. Sokoły jednak wróciły do gry w samej końcówce i pierwsza połowa zakończyła się remisem.
Wydawało się, że w trzeciej kwarcie gospodarze wreszcie zbudują przewagę, ale co próbowali coś odskoczyć, to rywale wyrównywali i przed ostatnią odsłoną było po 46. W ostatniej kwarcie MKS wyszedł na prowadzenie i sytuacja Sokoła wydawała się coraz trudniejsza. Na 2 minuty przed końcem wróciły nadzieje, bo po punktach Spencera było już tylko 58:60. Zespół z Dąbrowy Górniczej nie wypuścił jednak takiej szansy i ponownie odskoczył na kilka punktów. Sokół ponownie nie wykazał się najlepszą skutecznością (za 3 punkty tylko 24,1%), a z rzutów wolnych wykorzystał trochę ponad połowę 13/20.
Rawlplug Sokół Łańcut - MKS Dąbrowa Górnicza 60:68
Kwarty: 11:11, 18:18, 17:17, 14:22.
Sokół: Spencer 19 (2x3), Thornton 6, Struski 7 (1x3), Wrona 5, Nowakowski 11 (3x3) oraz McConico 9, Bręk 3 (1x3), Szczypiński 0. Trener Radosław Soja.
MKS: Piechowicz 2, Bluiett 14 (2x3), Tass 12, Mokros 0, Sitnik 0 oraz Verge jr. 8, Rajewicz 13 (1x3), Krampelj 19 (1x3). Trener Jacek Winnicki.
