Spis treści
Świetny weekend w wykonaniu teamu z Italii
W niedzielny wieczór czasu polskiego wielki triumf odniosło Ferrari, które w kapitalnym stylu zaprezentowało się podczas Grand Prix USA, dziewiętnastej rundy mistrzostw świata Formuły 1. Po 56. okrążeniach z ósmego zwycięstwa w karierze cieszył się Charles Leclerc. Tuż za nim zmagania ukończył jego kolega z włoskiego zespołu Carlos Sainz Jr. Za wyścig w Teksasie Monakijczyk i Hiszpan zdobyli pełną pulę czyli maksymalną liczbę punktów wynoszącą 43 ,,oczka".
To nie koniec dobrych wiadomości dla teamu. W sobotę Hiszpan Sainz zdobył siedem punktów do klasyfikacji generalnej, a Monakijczyk Leclerc pięć. Wszystko z powodu sprintu. - Pierwszy z wymienionych był drugi, a były wicemistrz świata czwarty. Z kolei do niedzielnego GP przystępowali z drugiego rzędu odpowiadającemu pozycjom 3-4.
Trzy zespoły w walce o mistrzostwo konstruktorów
Kosmiczna jazda kierowców oraz potknięcia rywalki wpłynęły przede wszystkim na klasyfikację konstruktorów. Pięć rund i dwa sprinty pozostało do zakończenia sezonu. Na dobrej drodze do tytułu w tym rankingu jest McLaren, który uzbierał 544 pkt. O 40 mniej hegeomon ostatnich lat Red Bull. Podium z tylko ośmioma punktami mniej do Austriaków zamyka Ferrari.
Już za tydzień odbędzie się Grand Prix w Meksyku. Rok temu triumfował tutaj lider klasyfikacji generalnej i kierowca Red Bulla Max Verstappen. Jednak najwięcej punktów zdobyli Mercedes i Ferrari - 27. O dwa ,,oczka'' mniej przypadło w udziale aktualnych wiceliderów. Z pewnością najwięcej powodów do myślenia w porównaniu do ubiegłorocznego występu mają kierowcy brytyjskiego zespołu. W poprzednim roku obecni liderzy klasyfikacji konstruktorów wywalczyli 14 punktów.
Triumfator z Austin optymistą w kontekście tytułu
Amerykańską rundę ocenił sam zwycięzca.
– Sądziliśmy, że inni o wiele się poprawią, ale to my nadal byliśmy górą. Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego dubletu. Nie mogliśmy wymarzyć sobie więcej. Pierwszy zakręt był całkiem dobry. Dokładnie coś takiego chciałem zrobić. Zaliczyliśmy udany start
– powiedział Leclerc cytowany na łamach Motosport.com.
Monakijczyk podkreślił ogromną rolę całego zespołu w odniesieniu do wzrostu formy.
– W drugim stincie chodziło już o zarządzanie sytuacją za nami i wykonaliśmy dobrą pracę. Samochód miał dobre tempo i zawdzięczamy to przede wszystkim inżynierom. Przez ostatnie kilka miesięcy pracowali jak szaleni, aby przygotować poprawki na Singapur i poprzednie wyścigi. Wygląda na to, że się opłaciło.
Aktualny trzeci kierowca "generalki" jest zdania, że Ferrari na dobre włączyło się do walki o tytuł, które jest w zasięgu.
– Cały zespół pracuje bardzo dobrze. Pit stopy są wykonywane bez zarzutu. Wszystko działa i bardzo się cieszę. Teraz możemy celować w tytuł. Przed nami długa droga, ale to był dobry start trzytygodniowego maratonu.
Ostatni raz włoski team triumfował w 2008 roku.