Inauguracja rozgrywek przed własną publicznością
W 2. kolejce Ligi Mistrzów piłkarze ręczni Orlenu Wisły Płock mierzyli się z Dinamo Bukareszt. Mistrz Polski przystępował do tego meczu z brakiem jakichkolwiek punktów po premierowym spotkaniu w tegorocznej edycji. Na początek rozgrywek zawodnicy z Płocka przegrali na wyjeździe ze Sportingiem (29:34). Z kolei 20-krotni mistrzowie Rumunii okazali się lepsi od duńskiego zespołu Federicia (37:28).
Pomimo lepszego położenia zawodników z Rumunii. faworytem byli "Nafciarze", tym bardziej, że grali przed własną publicznością.
– Gramy przeciwko drużynie, która bardzo się wzmocniła. W tym sezonie mają 3 lub 4 zawodników z dużą jakością na niektórych pozycjach. To bardzo silny i szybki zespół. To nasz pierwszy mecz u siebie i musimy zapełnić ORLEN Arenę, aby nasza hala stała się twierdzą trudną do zdobycia oraz żeby nasi kibice pomagali nam w osiągnięciu zwycięstw
– powiedział trener ORLEN Wisły Płock Xavi Sabate, cytowany na oficjalnej stronie klubu.
Gonitwa mistrza Polski od początku
W ORLEN Arena przez pierwsze trzydzieści minut płocczanie gonili mistrzów Rumunii, których przewaga w pewnym momencie urosła do czterech trafień. Na taką postać rzeczy składała się mało skuteczna gra Wisły w ofensywie. - W tym elemencie gospodarze popełniali straty jak i nie potrafili znaleźć sposobu na byłego bramkarza Industrii Kielce Vladimira Cuparę. Serb trzykrotnie zatrzymał m.in. egzekutorów rzutów karny płocka.
Z kolei przyjezdni umiejętnie wykorzystywali błędy mistrza Polski. Niestety obrońców nie wspomagał bramkarz dwukrotny wicemirz Europy Chorwat Mirko Alilović.
Jednak pomimo, że mecz nie układał się o myśli Nafciarzy, to końowa faza pierwszej połowy już tak. Od stanu 9:12 dwie bramki z rzędu rzucili płocczanie. - Najpierw podanie na koło wykorzystał Dawid Dawydzik, który do przerwy ani razu się nie pomylił. Z koeli bramkę kontaktową zdobył specjalizujący się w defensywie Chorwat Leon Susnja.
Początek drugiej połowy zwiastował przebudzenie ORLEN Wisły Płock. Niestety od stanu 12:12 to goście dyktowali warunki gry na parkiecie. W pewnym momencie przewaga wynosiła cztery trafienia, a cztery minuty przed końcem spotkania faworyt tracił nawet pięć bramek.
Świetną dyspozycję utrzymywał m.in. bramkarz Dinamo czy Islandczyk Haukur Thrastarson, który w poprzednim sezonie reprezentował barwy klubu z Kielc. Dziś czterokrotnie wpisał się na listę strzelców.
W dniu 26 września "Nafciarze" spróbują się zrehabilitować. Jednak nie będzie to w cale takie proste, bowiem do Płocka przyjedzie naszpikowane gwiazdami PSG.
