Za organizację turnieju reprezentacyjnego odpowiada inna federacja (ITF). Wygląda więc na to, że WTA zupełnie nie przejmuje się ustaleniami, które nie są z nią związane, decyduje na podstawie własnego widzimisię i ustawia terminy tak, jak jej wygodnie. A przecież wystarczyła odrobina dobrej woli, by obydwie federacje się dogadały, ustaliły dogodne daty obydwu imprez i by nie było żadnych nieporozumień.
Teoretycznie obydwa turnieje na siebie nie zachodzą - wszak zakończenie tego organizowanego przez WTA zaplanowano na 7 listopada, zmagania reprezentacyjne rozpoczną się z kolei 8 listopada. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że obydwie tenisowe imprezy odbywają się na dwóch różnych kontynentach, toteż nie ma możliwości, by zawodniczki, które będą uczestniczyć w zmaganiach w Teksasie i dotrą do finału mogły wystąpić następnego dnia w narodowych barwach.
Wypada mieć nadzieję, że w najbliższym czasie władze tenisowych federacji pójdą po rozum do głowy, porozumieją się, zmodyfikują plany i umożliwią najlepszym tenisistkom udział w obydwu turniejach.
