Generalnie zakładano, że oddajemy ziemię do Wisły. Wisła to jest ostateczna rubież obronna. I od tej rubieży zaczynamy, wspólnie z siłami wzmocnienia Sojuszu, w którejś tam dobie walki odzyskiwać teren.
To znaczy, że Warszawa jest na linii frontu, czyli generalnie zakładamy jej zniszczenie?
Tak. Znaczy to nie było wprost powiedziane, ale per analogia należy tak przyjąć, że Białystok jest zrównany z ziemią, Suwałki, Przesmyk Suwalski, Brama Brzeska i Brama Przemyska, czyli Przemyśl, Lublin, Rzeszów narażone są na największe straty.
Zakładaliśmy, że walkę zaczynamy prowadzić dopiero na naszym terenie.
Koncepcja była taka, że my wpuszczamy, stwarzamy przestrzeń do rozwinięcia wojsk Sojuszu i stwarzamy warunki do wykonania przeciwuderzenia przez NATO.
Jak to w Niemczech nazywano - skracanie frontu?
Chodziło o to, żeby wpuszczając przeciwnika na własne terytorium, wykrwawić go maksymalnie, dać czas na przyjście sił wzmocnienia Sojuszu i stworzyć im warunki do tego, żeby rozwinęli się do przeciwuderzenia.
Czyli, by przy braku planów ewentualnościowych NATO, w którym dniu wojny miały się te wojska pojawić? 180?
No jakoś tak wychodzi.
Rozumiem że nastąpiła zmiana podejścia. To jest niesamowita rzecz, że my historycznie wiemy, co to znaczy, przejście przez nas armii rosyjskiej, radzieckiej. Wiemy, co to znaczy, z czym się to wiąże. Pomysł na to, że oddajemy wszystko do linii Wisły, sprawia wrażenie tak jakbyśmy o tym nie pamiętali.
Podjęliśmy decyzję, że nie możemy sobie pozwolić na coś takiego. Musimy pamiętać o tym, że wojnę musimy prowadzić na wschód od naszych granic. Zaczęliśmy zakupy sprzętu.
Opowieści o rubieży ostatecznego załamania natarcia przeciwnika na Wiśle należy odłożyć do historii i najlepiej nikogo nie uczyć na ten temat.
Raczej uczyć i pokazywać, że to nie tak.
Uczyć jako o przykładzie błędu militarnego.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!