Gotowi na wszystko, czyli szkolenia wojskowe dla chętnych

Dorota Kowalska
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Sytuacja jest trudna. Jak mówią politycy, Europa musi się przebudzić, zrozumieć, że musi sama zadbać o swoje bezpieczeństwo. To przebudzenie dotyczy także europejskich społeczeństw. Może stąd pomysł rządu, aby każdy kto chce miał możliwość wojskowego przeszkolenia: zapoznania się z bronią, czy zasadami udzielenia pierwszej pomocy.

Polak w mundurze. Czy to dobry pomysł?

Jedni mówią, że można się było tego spodziewać, inni, że to dobry pomysł, że społeczeństwo musi być świadome i obeznane z podstawnymi zasadami bezpieczeństwa i obronności. Zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się za naszą wschodnia granica i tego, co mówi i robi Donald Trump.

- Trwają prace przygotowujące na wielką skalę szkolenia wojskowe dla każdego dorosłego mężczyzny w Polsce. Do końca roku chcemy mieć gotowy model, aby każdy dorosły mężczyzna w Polsce był szkolony na wypadek wojny (...). My mówimy dzisiaj o potrzebie posiadania w Polsce armii półmilionowej, razem z rezerwistami - powiedział w piątek w Sejmie premier Donald Tusk.

Potem na sejmowych korytarzach tłumaczył, że nie chodzi o powrót do zasadniczej służby wojskowej.

Może model szwajcarski?

- Gdybym proponował powrót do zasadniczej służby, to bym to powiedział - stwierdził. - Mamy kilka modeli, jeden z najbardziej takich docenianych to model szwajcarski. To nie jest obowiązkowe, ale są zachęty, które powodują, że mężczyźni decydują się na coroczne szkolenie - tłumaczył Donald Tusk.

Wyjaśnijmy zatem, na czym polega ów model szwajcarski, dodajmy model uchodzący za jeden z najskuteczniejszych. W Szwajcarii do odbycia służby wojskowej zobowiązani są wszyscy zdolni do tego mężczyźni, w większości przypadków dotyczy to mężczyzn w wieku od 18 do 30 lat. Kobiety do wojska mogą zgłosić się dobrowolnie.

Szkolenie można odroczyć z powodów zdrowotnych, ze względu pracę lub szkołę. Mężczyźni, którzy nie ukończą szkolenia podstawowego przed ukończeniem 25. roku życia, zostają zwolnieni z sił zbrojnych i są zobowiązani do zapłaty podatku od służby wojskowej.

W Szwajcarii szkolenie podstawowe trwa zazwyczaj około trzech miesięcy. Uczy się na nim technik walki, obsługi broni i sprzętu wojskowego. Po ukończeniu szkolenia przez dziewięć lat pozostaje się członkiem szwajcarskich sił zbrojnych — w tym czasie kończy się jeszcze sześć kursów, trwających po trzy tygodnie każdy.

Wicepremier: to nie jest powrót do zasadniczej służby wojskowej

Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef MON, uściślił, jak mają wyglądać w Polsce takie szkolenia.

- To nie jest powrót do zasadniczej, obowiązkowej służby wojskowej. To jest możliwość, a równocześnie bardzo wymierna zachęta do przeszkolenia dla kobiet i mężczyzn. Oczywiście więcej jest w armii mężczyzn i więcej pewnie skorzysta z tej oferty, ale dla każdego, kto jest sprawny, zdolny do przeszkolenia, będzie to możliwe — mówił w Sejmie.

Szkolenia mają nie komplikować życia rodzinnego i zawodowego.

- Musi to być z odpowiednią rekompensatą poświęconego czasu na przeszkolenie. To jest zachęta, której potrzebujemy, bo zmiany demograficzne nie są dla nas korzystne - stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz. - Im więcej osób przeszkolimy, tym będziemy bezpieczniejsi - dodał szef MON.

Jak by wyglądał program szkoleń wojskowych?

Reporter Faktów TVN24 Artur Molęda dotarł do szczegółów planu szkoleń.

Tak więc, za kilka tygodni ruszy specjalna strona internetowa, która pomoże w łatwy sposób zapisać się na nie. Po zalogowaniu się przez profil zaufany, z listy będzie można wybrać długość szkolenia: jednodniowe, trzydniowe lub miesięczne. Później system wyświetli listę i mapę z zaznaczonymi jednostkami oraz z rodzajami szkoleń do wyboru. Na końcu pojawi się informacja z konkretnym adresem i terminem, gdzie należy się stawić, a także lista rzeczy niezbędnych do zabrania.

Żeby wziąć udział w szkoleniu, trzeba mieć ukończony osiemnasty rok życia, górnej granicy wieku nie ma, więc szkolić mogą się także osoby starsze. W ramach zachęt będą wynagrodzenie lub dodatkowe dni wolne w pracy. Co ważne: szkolenie będzie dobrowolne.

- Liczymy na to, że część ludzi, którzy przejdą to podstawowe szkolenie, będzie chciała złączyć się z wojskiem na dłużej - mówił Cezary Tomczyk, wiceszef MON.

Wojsko wciąż potrzebuje przeszkolonych żołnierzy

Wojsko wciąż potrzebuje żołnierzy, choć ich liczba stale w naszej armii rośnie. Dziś w jej szeregach służy ponad dwieście tysięcy osób, a w razie potrzeby do dyspozycji jest jeszcze ponad trzysta tysięcy rezerwistów.

Warto zaznaczyć, że od 2017 r. w Polsce działają Wojska Obrony Terytorialnej - kształcą one żołnierzy-ochotników, którzy przechodzą trwające 8 lub 16 dni szkolenie wstępne, a potem przechodzą dwudniowe szkolenia co najmniej raz w miesiącu. WOT liczą ponad 40 tys. żołnierzy. Równolegle działa Dobrowolna Służba Wojskowa, programy typu "Wakacje z wojskiem".

- Takiego naboru, jak w tym roku, nie było od lat. Jest ogromne zainteresowanie służbą w wojsku. Niedawno rozmawiałem z młodymi żołnierzami, którzy są dwa miesiące w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej. Wprowadzenie dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej to dobry pomysł. Oni wstępują do armii przede wszystkim z pobudek patriotycznych, to warte podkreślenia. Inaczej niż w innych krajach: pieniądze są ważne, ale patriotyzm stoi na pierwszym miejscu. Więc będziemy zwiększać liczebność armii, ale nie tylko liczby są ważne, tylko operacyjność armii. Jedno musi wynikać z drugiego, tylko wtedy armia będzie efektywna. Najważniejsze, że dnia na dzień nasza armia się zwiększa – mówił mi w zeszłym roku minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślał też, jak ważna jest świadomość, wiedza, umiejętności obywateli w zakresie obronności, program szkoleń wojskowych daje możliwość, aby je zwiększyć. Co ciekawe, nawet opozycja, nie ma do tego pomysłu zastrzeżeń, chociaż, podkreśla, że wszystko zależy od tego, jak program będzie realizowany.

Gen. Roman Polko, były dowódca GROM w TVN24 podkreślił, że ważne jest, aby nie organizować szkoleń „na pokaz”.

- Zbudujmy infrastrukturę, przygotujmy instruktorów, jest ich wielu. Jest wielu żołnierzy, weteranów, dla których strzelanie, czy w ogóle taktyka wojskowa są pasją i oni z pewnością pro bono, za darmo będą szkolili - tłumaczył. Zaznaczył, że dzięki temu „młodzi ludzie będą patrzeć na to, jak na coś, co można robić z pasją, a nie jako udrękę”.

Gen. Polko wskazuje kilka elementów

Zapytany, jak wyglądałby przykładowy program trzydniowego szkolenia, gdyby to od niego zależało, były dowódca GROM zwrócił uwagę na kilka elementów.

- To ćwiczenia taktyczne, czyli w jaki sposób poruszać się po polu walki, jak zajmować stanowiska, jak wykorzystać teren po to, żeby zapewnić sobie ochronę, jak prowadzić działania w nawet niewielkich grupach asekuracyjnych - wyliczał. - I oczywiście te podstawowe umiejętności związane z wykorzystaniem podręcznych środków, a w szczególności broni (…) Na polu walki w czasie wojny, kiedy ta broń trafi w ręce powiedzmy obywatela, który nawet w obronie własnej miałby ją wykorzystać, to przecież musi umieć ją obsłużyć, załadować, wyczyścić - dodał.

Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej dobrze ocenił tę propozycję rządu. Jego zdaniem, Polska powinna dążyć do budowy silnej armii rezerwowej, a także zapewnić obywatelom powszechne przeszkolenie obronne.

- Ta koncepcja, która już w miarę się krystalizuje w resorcie obrony narodowej, to moim zdaniem właściwy kierunek działania. Dobrze, że premier zastrzegł, iż nie chodzi o powrót do obowiązkowej służby wojskowej. Ta koncepcja wpisuje się w coś, co od dawna proponuję – filozofię budowania armii nie tylko czynnej, ale także rezerwowej, i to na zasadzie ochotniczej – stwierdził w rozmowie z PAP.

Zdaniem gen. Kozieja, kluczowym wyzwaniem dla takiego systemu jest zapewnienie skutecznych zachęt do dobrowolnego udziału w szkoleniach i utrzymania gotowości rezerwowej.

- Taka metoda jest moim zdaniem właściwa, choć kosztowna. Państwo musiałoby znacząco zwiększyć zachęty finansowe dla potencjalnych ochotników i kandydatów do służby rezerwowej – zaznaczył.

Generał Koziej: jest potrzeba stworzenia armii rezerwowej

Generał Koziej wskazał również na potrzebę stworzenia w Polsce faktycznej armii rezerwowej, składającej się z dedykowanych formacji rezerwowych – dywizji, brygad i pułków. Obecnie - jak zaznaczył - szkoleni rezerwiści musieliby być wcielani do istniejących jednostek wojskowych, co stanowi problem dla ich zdolności bojowej.

- Jeśli taka brygada jest obsadzona jedynie w 50–60 proc., to w przypadku nagłego zagrożenia nie jest zdolna do natychmiastowego działania - zauważył. W jego ocenie Polska jako państwo frontowe powinna posiadać dwa rodzaje sił zbrojnych: wojska natychmiastowego reagowania oraz armię rezerwową, która w razie wojny mogłaby być szybko rozwinięta.

Według generała nowo formowane dywizje mogłyby zostać przekształcone w jednostki rezerwowe, które w czasie pokoju pełniłyby funkcję ośrodków szkoleniowych, a w razie wojny – rozwinąć się w pełnoprawne jednostki bojowe.

Sytuacja jest trudna. Jak mówią politycy, Europa musi się przebudzić, zrozumieć, że musi sama zadbać o swoje bezpieczeństwo. To przebudzenie dotyczy także europejskich społeczeństw. PAP

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl