Ta czarna seria być może spowodowana jest tym, że handlarze – w obliczu nowych przepisów, które mają zrównać dopalacze z narkotykami – na gwałt pozbywają się zapasów tworząc piorunujące mieszanki.
We wtorek wieczorem w mieszkaniu na Kilińskiego znaleziono ciało 25-letniego mężczyzny. Jest to prawdopodobnie jeszcze jedna ofiara dopalaczy w Łodzi i województwie?
Dopalacze pojawiły się w niedzielę podczas imprezy towarzyskiej w mieszkaniu przy ul. Kilińskiego w Łodzi. Nazajutrz gospodarz zauważył, że jedna z uczestniczek imprezy nie żyje, zaś jej partner fatalnie się czuje. W ciężkim stanie trafił do szpitala. Ruszyło śledztwo prowadzone przez policję pod nadzorem prokuratury. Śledczy wytypowali handlarza, którzy sprzedał zabójcze dopalacze.
Okazał się nim 34-letni łodzianin, który został namierzony w poniedziałek o godz. 22 w centrum Łodzi. Na widok policjantów rzucił się do ucieczki, ale szybko został dogoniony i obezwładniony. Nie miał przy sobie kluczy do mieszkania, dlatego stróże prawa poprosili o pomoc strażaków. Ci przyjechali z wysięgnikiem, dzięki któremu policjanci weszli przez okno do mieszkania na pierwszym piętrze kamienicy. Podczas przeszukania znaleziono tajemnicze substancje w postaci proszków i kryształków, a także wagę do ich ważenia i puste dilerki. Po zbadaniu substancji 34-latek usłyszy zarzuty. Najpewniej będzie mu groziło do 12 lat więzienia.
To już druga ofiara dopalaczy w Łodzi: 24 lipca w szpitalu zmarła 30-latka, która cztery dni wcześniej spożyła szkodliwą substancję. Tymczasem w Bełchatowie liczba zgonów z tego powodu jest dwa razy większa.
Tamtejsza policja bada sprawę śmierci 34-latka, który w poniedziałek z podejrzeniem zatrucia dopalaczami trafił do miejscowego szpitala. Był w ciężkim stanie. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się go uratować. We wtorek nad mężczyzna zmarł. W piątek 27 lipca w mieszkaniu przy ul. Pabianickiej zmarł 28 -latek.
W sobotę w mieszkaniu na osiedlu Binków znaleziono martwego 19 latka. Kilka godzin później na osiedlu Okrzei w klatce jednego z bloków znaleziono dwóch mężczyzn: 36- i 31-latka. Pierwszy, mimo akcji reanimacyjnej, zmarł. Drugi trafił do szpitala. W każdym z tych czterech przypadków prokuratorskie śledztwo ma ustalić przyczynę śmiertelnego zatrucia, ale w każdym nieoficjalnie mówi się o dopalaczach.
Czytaj też: Kolejna ofiara dopalaczy w Bełchatowie? 34-latek zmarł w szpitalu
Zobacz też: "Nie ma tygodnia, żeby przynajmniej jedna osoba po zatruciu dopalaczami nie trafiła do naszego szpitala"