Sprawa, która poruszyła cały świat
Ława przysięgłych w Los Angeles uznała Harveya Weinsteina winnym gwałtu i napaści na tle seksualnym, pięć lat po tym, jak dziesiątki kobiet wypowiedziały się przeciwko niemu i pobudziły ruch #MeToo - donosi The Guardian. Ława przysięgłych obradowała przez dziewięć dni, co zakończyło się skazaniem Weinsteina za gwałt, wymuszenie kopulacji oralnej i niewłaściwe zachowanie seksualne.
Wyrok dotyczył jednej ofiary znanej w rozprawie jako "Jane Doe 1". Amerykańska agencja prasowa Associated Press przypomniała na swojej stronie wypowiedzi kobiety, która podkreślała, że Weinstein pojawił się nieproszony w drzwiach jej pokoju hotelowego podczas festiwalu filmowego w Los Angeles w 2013 roku. Teraz może ona odetchnąć z ulgą. - Harvey Weinstein na zawsze zniszczył część mnie tej nocy w 2013 roku i nigdy tego nie odzyskam. Proces karny był brutalny, a prawnicy Weinsteina przeprowadzili mnie przez piekło, ale wiedziałam, że muszę doprowadzić to do końca i tak zrobiłam – powiedziała w oświadczeniu ofiara Weinsteina tuż po ogłoszeniu wyroku, a które to opublikowała Associated Press. - Mam nadzieję, że Weinstein nigdy nie zobaczy zewnętrznej celi więziennej za życia - dodała.
Upadek hollywoodzkiego bossa
Jak pisze The Guardian, wyrok skazujący w sprawie tych najpoważniejszych zarzutów z Los Angeles, w tym gwałtu z użyciem przemocy, przypieczętowuje upadek byłego hollywoodzkiego producenta, który jeszcze niedawno czuł się jak „król”. 70-letniemu Weinsteinowi, który odsiaduje już 23-letni wyrok po skazaniu w Nowym Jorku w 2020 roku, grozi teraz maksymalnie od 18 do 24 dodatkowych lat więzienia.
Hollywoodzki producent został w tym procesie również uniewinniony od zarzutu pobicia seksualnego postawionego przez inną kobietę.

Źródło: The Guardian, AP