Niepowtórzenie finału sprzed dwóch lat
Polak po kontuzji odniesionej podczas meczu drugiej rundy Wimbledonu z Francuzem Arthurem Filsem powrócił na kort. Najpierw wystąpił na kortach twardych Montrealu, gdzie dwa lata temu zaszedł aż do finału imprezy. Tym razem przygoda w Canadian Open (naprzemienna gra w Toronto i Montrealu) trwała dużo krócej. Najpierw w trzech setach wygrał z Australijczykiem Thanasim Kokkinakisem. Na pełnym dystansie mierzył się z Francuzem Arthurem Rinderkenechem. W ćwierćfinale niestety musiał uznać wyższość późniejszego triumfatora imprezy Alexeia Popyrina. Jednak Polak postawił trudne warunki. Świadaczą o tym chociażby dwie godziny i pięćdziesiąt minut spędzone na korcie.
Awans w niebywałych okolicznościach
Dziś wystąpił w Cincinnati. Jego rywalem w drugiej rundzie prestiżowego turnieju był Japończyk Yoshihito Nishioka (52. ATP). Pierwsza partia należała do niżej notowanego rywala,, który aż dwukrotnie potrafił znaleźć sposób na jednego z najlepszych serwujących w tourze. Wygrał 6:3. W kolejnym secie 27-letni wrocławianin poprawił poziom serowania. Jednak to nie wystarczyło na zawodnika z Kraju Kwitnącej Wiśni i potrzebny był tie-break. W nim od stanu 3-3 kontrolę przejął Polak (7-4).
Podczas trwania spotkania doszło do przerwy spowodowanej lekkim dyskomfortem Polaka. Jednak Hurkacz pomimo bólu wrócił do gry.
Trzecia partia to istna dominacja siódmej rakiety świata. W niej stracił tylko jednego gema.
