Zagłębie Lubin - Cracovia 0:2
– Trzeba szczerze powiedzieć, że jesteśmy w kryzysie – tak po meczu z Lechią Gdańsk, przegranym 0:3 przed własną publicznością mówił trener Zagłębia Lubin Piotr Stokowiec. Było to czwarte z rzędu spotkanie bez zwycięstwa (wliczając Fortuna Puchar Polski) i trzecia kolejna porażka. Na przestrzeni tych meczów Miedziowi zdobyli tylko jednego gola, tracąc aż osiem.
Cracovia może nie była faworytem niedzielnego starcia w Lubinie, ale nie miała prawa bać się gospodarzy. Złe wyniki odbiły się także na frekwencji, bo mimo pięknej pogody na Stadionie Zagłębia zasiadło tylko nieco ponad 4 tys. kibiców. Trener Stokowiec postanowił zareagować zmianami na ostatnie niepowodzenia. Do wyjściowej jedenastki wrócili Mateusz Bartolewski, Łukasz Łakomy czy niedysponowani ostatnio Bartłomiej Kłudka i Marko Poletanović.
Pierwsza połowa nie przyniosła goli, ale stroną przeważającą było Zagłębie. Raz bliski szczęścia był Łakomy, ale trafił prosto w bramkarza, a Martin Doležal nie zdążył się złożyć do dobitki. Chwilę później groźnie z dystansu uderzał Filip Starzyński, ale piłka odbiła się od słupka i wyszła poza boisko. Parę razy szarpnął Damjan Bohar, a raz futbolówkę w sieci umieścił Jarosław Jach, ale był na spalonym. Cracovia do przerwy ani razu poważnie nie zagroziła bramce Kacpra Bieszczada.
Na drugie 45 min "Pasy" wyszły usposobione bardziej ofensywnie. Goście przejęli inicjatywę, a Zagłębie długo utrzymywał w meczu Bieszczad. Cracovia w końcu udowodniła swoją przewagę — w 67 min wrzutkę Otara Kakabadze na gola zamienił Benjamin Källman.
Nie można powiedzieć, że Zagłębie nie chciało odrobić tej stary. Lubinianie się starali, ale nie mieli pomysłu. Kolejne zmiany w składzie nie przynosiły oczekiwanych efektów, a jedna z nich — wprost przeciwny. Gruam Giorbelidze, który w 86 min zastąpił Bartolewskiego, już wchodząc na boisko źle się ustawił. Zostawił kompletnie odkrytą swoją strefę, co bezlitośnie wykorzystał Patryk Makuch, ustalając wynik na 2:0 dla gości.
Zagłębie nie wygrywało piątego meczu z rzędu, przegrało czwarty i czwarty kolejny raz nie strzeliło nawet gola. Kibice wielokrotnie wyrażali swoje niezadowolenie, schodzących piłkarzy żegnały gwizdy, a po zakończeniu spotkania zawodnicy ze spuszczonymi głowami musieli wysłuchiwać inwektyw pod swoim adresem, stojąc przy tzw. Przodku. Lekka przewaga nad strefą spadkową wciąż jest, ale sytuacja w Zagłębiu Miedziowym zaczyna robić się nerwowa.
