Do przestępstwa doszło w 2015 roku. Bartosz N., zwany „Lola”, członek bojówki Lecha Poznań, miał wtedy zorganizować uprowadzenie swojego znajomego. Do pomocy wziął recydywistę „Krzywego”, czyli Piotra Z., który jakiś czas temu zmienił nazwisko. Być może dlatego, że był wielokrotnie karany za rozmaite przestępstwa.
Czytaj więcej o tej sprawie: Kulisy sprawy gwałtu przy użyciu wibratora. Dlaczego sąd początkowo nie aresztował obu oskarżonych?
Zdaniem zgwałconego mężczyzny, sprawców było więcej, ale kilku mężczyzn miało na twarzy kominiarki. Ostatecznie oskarżono więc jedynie tych, którzy nie byli zamaskowani. Czyli Bartosza N. i Piotra Z. Sąd we wtorkowym wyroku wskazał, że pomagało im jeszcze co najmniej czterech mężczyzn. Do tej pory ich nie zidentyfikowano.
Ksiądz skazany za gwałty. Zapłaci zakon. Zobacz film
Poszło o dom w okolicach Puszczy Zielonki. Bartosz N. domagał się większej zapłaty za nieruchomość
Tłem przestępstwa były rozliczenia finansowe. Bartosz N. wraz ze swoją matką sprzedał dom w okolicy Puszczy Zielonki. Kupcem był mężczyzna, który później został zgwałcony. Między Bartoszem N. a mężczyzną doszło do sporów o rozliczenia. Bartosz N. twierdził, że został oszukany. Mężczyzna twierdził z kolei, że członek bojówki Lecha, już po transakcji, próbował wymusić na nim zapłatę większej kwoty.
We wrześniu 2015 roku spotkali się po raz kolejny. Wtedy właśnie miało dojść do zdarzenia opisanego w aktach jako „wzięcie zakładnika”.
Mężczyźnie, jak opisywała sędzia Agnieszka Kędzierska, psiknięto gazem w oczy, wrzucono do wynajęto busa, pobito, zakryto oczy, pozbawiano dostępu powietrza. Przewieziono do domu pod Poznaniem. Tam został zgwałcony wibratorem. Próbowano zmusić go w ten sposób do przepisania części majątku. Bartoszowi N. miał także zapłacić 250 tys. zł, a Piotrowi Z., jako pomocnikowi, 70 tys. zł.
Sceny gwałtu wibratorem zostały nagrane telefonem komórkowym. Był to jeden z głównych dowodów w sprawie
Gwałt przy pomocy wibratora został nagrany telefonem komórkowym. Nagranie krążyło ponoć po Poznaniu. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, film został potem znaleziony w telefonie dziewczyny jednego z oskarżonych.
Ponadto sąd wziął pod uwagę inne dowody.
- Zeznania pokrzywdzonego były spójne. Na wielu przesłuchaniach szczegółowo opisywał przebieg wydarzeń. Istotne były także dowody z przeszukania, opinie biegłych, obrażenia jego ciała, badanie śladów biologicznych i analiza połączeń telefonicznych. Oskarżeni chcieli go złamać, żądali niezasadnych kwot pieniędzy, nie spodziewali się, że on później zgłosi sprawę policji
– stwierdziła sędzia Agnieszka Kędzierska.
Oskarżeni twierdzili z kolei, że owszem, spotkali się z mężczyzną, ale pokojowo chcieli rozwiązać spory. Bartosz N. przyznał jedynie, że doszło między nimi do bójki. Wzajemnie zadawali sobie ciosy. Zaprzeczał, by potem go uwięzili, pobili i zgwałcili.
Czytaj też: Zdaniem prokuratury zaproszenia na trybunę vipowską Lecha Poznań to łapówka. Jest akt oskarżenia
Obaj oskarżeni i ich obrońcy podkreślali, że zgwałcony mężczyzna jest oszustem. Powoływali się na jego trwające sprawy karne. W jednej z nich, bardzo głośnej, został skazany nieprawomocnie za oszustwa i wyłudzenia.
- Miałem trzy różne sprawy. W jednej z nich przyznałem się do oszustw kredytowych. Jednak moje sprawy karne nie mają nic wspólnego z Bartoszem N. i Piotrem Z. Oni wymuszali na mnie zapłatę wymyślonej przez siebie kwoty, traktowali mnie jak bankomat
– zaznacza zgwałcony mężczyzna.
Wyrok za gwałt wibratorem nie jest prawomocny. Obrona zapowiada apelację. Sąd postanowił aresztować obu oskarżonych
Wtorkowy wyrok poznańskiego Sądu Okręgowego nie spełnia ani wniosków prokuratury, ani obrońców. Prokurator Magdalena Jarecka domagała się 20 lat więzienia dla Piotra Z. i 15 lat dla Bartosza N. Obrona domagała się uniewinnienia.
Sąd skazał Piotra Z. na 14 lat odsiadki, Bartosza N. na 9 lat więzienia. Ten pierwszy ma surowszy wyrok, mimo że to Bartosz N. był organizatorem zdarzenia. Sąd wziął jednak uwagę kryminalną przeszłość Piotra Z., działanie w recydywie. Poza tym po gwałcie znaleziono u niego nielegalną broń, amunicję oraz amfetaminę i kokainę. To zaważyło na surowszym wyroku. Obrońcy Piotra Z. nie było na ogłoszeniu wyroku.
- Nie zgadzamy się z wyrokiem, złożymy apelację – zapowiedział z kolei obrońca drugiego oskarżonego, adw. Przemysław Plewiński.
Wyrok nie jest prawomocny. Na wniosek prokuratury, sąd postanowił w poniedziałek aresztować obu mężczyzn. Nie było ich jednak na sali, dlatego wkrótce zapewne zostaną zatrzymani przez policję. Do czasu rozprawy odwoławczej mają siedzieć w areszcie. Tymczasem w procesie odpowiadali z wolnej stopy. Na samym początku śledztwa, gdy prokuratura domagała się ich aresztowania, sąd uznał, że dowody na ich winę są niewystarczające. Teraz to się zmieniło. Zdaniem Sądu Okręgowego obaj powinni spędzić najbliższe lata w więzieniu.
Czytaj też: Gangster "Ramzes" nie zostanie skazany za dwa gwałty. Dlaczego?
Obaj oskarżeni mają także zapłacić solidarnie 80 tys. zł swojej ofierze. Mają także 10-letni zakaz zbliżania się do zgwałconego mężczyzny na odległość mniejszą niż 80 metrów. Nie mogą się z nim także kontaktować.
Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...
