Pełna koncentracja. 100 sekund i albo jesteś w piekle, albo w niebie. Albo dotkniesz bramki i już wiesz, że twoje szanse gwałtownie spadają, albo jesteś bezbłędna i możesz się uśmiechnąć jeszcze przed przekroczeniem linii mety. Wszystko to jest proste. No prawie wszystko.
W niedzielnym finale Klaudia Zwolińska startowała przedostania. Wiedziała zatem, jak płynęły jej rywalki. A płynęły rewelacyjnie. Australijka Jessica Fox, która półfinał zakończyła za Polką, wręcz frunęła w finale nad torem. Generalnie z siedmiu pierwszych zawodniczek, tylko Francuska Camille Prigent zaliczyła karne dwie sekundy. Pozostałe kajakarki były bezbłędne. Zwolińska jednak to wytrzymała. W kluczowych momentach nawet nie drgnęła, a przecież - z perspektywy kibica - jej kask ledwie o kilka centymetrów minął kilka bramek. - Ona jest niesamowicie silną psychicznie zawodniczką - powiedział szczęśliwy Jakub Chojnowski, trener główny reprezentacji slalomu kajakowego. Zresztą tę formą Polka trzymała od eliminacji, poprzez półfinał, aż do finału - druga, druga, druga. Niesamowita powtarzalność.
- Kajaki zostały odczarowane po 24 latach od Sydney. Ten wynik i styl, w jakim zdobyła medal, to coś pięknego. Niesamowita walka w finale. Piękne chwile. Z każdym przejazdem łapała pewność siebie. Widać to było po tym jak płynie, jak zachowuje się na torze - cieszył się Chojnowski. Tym samym przypomniał, że w 2000 roku medal olimpijski w tej dyscyplinie zdobyli dla nas w dwójce Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski. Zwolińska stanęła w tej dyscyplinie na podium jako pierwsza Polka.
- Każdy start niesie dodatkowy bagaż emocjonalny. Dzisiaj został udźwignięty. Presja zawsze będzie, do niej należy się przyzwyczaić, a ja się cieszę, że Klaudia wytrzymała te emocje w ostatnim przejeździe - powiedział trener kadry.
Czy tak równa forma to był znak już wcześniej, że ten medal jest pewny? Że nie wydarzy się jakaś tragedia?
- Na 100 proc. nigdy nie można być pewnym. Widzieliśmy przejazd Ricardy Funk (Niemka skończyła półfinał jako pierwsza - przyp. JG). Był świetny i w ostatniej fazie wszystko się rozsypało. Slalom to gra nerwów i koncentrację trzeba zachować do samego końca. Wiedzieliśmy, że Klaudia jest naprawdę mocna - mówił Chojnowski.
Slalom kajakowy to była kolejna konkurencja, na której pojawiły się tłumy kibiców. Francuzi na wielu arenach, specjalnie na potrzeby igrzysk, zbudowali tymczasowe, metalowe trybuny, które od tyłu przypominają wielkie rusztowanie. Nie inaczej jest w przypadku obiektu Stade Nautique, położonego na wschód od centrum Paryża. Niedzielną rywalizację oglądało tam kilka tysięcy osób. I znów - było głośno, a publiczność żywo reagowała na to, co dzieje się na torze.
- Jeśli chodzi o otoczkę, o doping, to coś pięknego. Rzadko na torach slalomowych spotyka się tak duże trybuny. Obserwowaliśmy piękne zawody. Jedne z lepszych, jakie widziałem ostatnio. Poziom był bardzo wysoki. Przejazd Fox to coś niesamowitego. Klaudia nie oddała za darmo tego złotego medalu - zaznaczył Jakub Chojnowski. Nasza zawodniczka do Australijki straciła 1.45 sekundy, ale przynajmniej przez połowę trasy miała lepsze międzyczasy. O tym, że zajęła drugie miejsce zadecydowała końcówka. Rywalka była genialna na ostatnich pięciu bramkach, co zauważył trener naszej kadry.
- Góra była perfekcyjna. Jessica mocno przyspieszyła na dole, miała tam perfekcyjne bramki. Trochę nam tutaj czasu uciekło. Nie odbiera to Klaudii tego, że jej przejazd był na wysokim poziomie - tłumaczył Chojnowowski, a jego podopieczna zauważyła w rozmowie z polskimi dziennikarzami, że "nie ma perfekcyjnych przejazdów".
Medalowa szansa Polki przyciągnęła na Stade Nautique tych, którzy chcieli się nieco ogrzać przy takim sukcesie. W sumie - trudno się im dziwić. Na triumf gospodarskim okiem patrzył prezes PKOl Radosław Piesiewicz. Obok niego stał wicepremier i Minister Cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, który do Paryża przyleciał tylko na dwa dni i co poszedł na jakieś zawody to... Polacy wygrywali. - Byłem na Polska - Egipt i wygraliśmy. Byłem na meczu siatkarek i też wygraliśmy. Oglądałem Igę Światek - też wygrana. Teraz tutaj - cieszył się Gawkowski.
To nie była jedyna szansa na medal Zwolińskiej. Teraz czeka ją start w C1 - zasady są te same, lecz w tej konkurencji zawodniczki klęczą w łódce na jednym kolanie i do dyspozycji mają wiosło z jednym, a nie z dwoma, piórami. To nie jest koronna konkurencja Polki, ale to nie tak, że nie ma szans. W C1 zdobyła medal na Igrzyskach Europejskich. - Może zaskoczyć. Ma poziom, by walczyć o takie piękne chwile jak te - mówił Chojnowski po srebrnym medali w K1.
Jest jeszcze cross. To kontaktowa odmiana kajaków, gdzie zawodnicy startują czwórkami. Dwóch odpada, dwóch awansuje dalej. Tak aż do finału. Może więc Zwolińska wyjechać z Paryża, jako olimpijska multimedalistka
Z Paryża Jakub Guder
https://x.com/JakubGuder