Paryż 2024. Klaudia Zwolińska: Kurcze, zrobiłam to! W głowie mi się to nie mieści! (ROZMOWA, ZDJĘCIA)

Jakub Guder
Pawel Relikowski / Polska Press
- Bardzo się cieszę z tego medalu. Jeszcze słyszę, że to pierwszy dla Polski. Nie wiedziałam o tym, bo nie za bardzo obserwowałam teraz media społecznościowe. Skupiłam się na swoim starcie. Slalom, to jest gra błędów. Była szansa walczyć o złoto, ale ten przejazd nie był idealny. Zresztą idealny przejazdy nie istnieją. W tej konkurencji zawsze można popłynąć trochę szybciej, dlatego jest taki ciekawy – mówi Klaudia Zwolińska, wicemistrzyni olimpijska w kajakowym slalomie.

Pokonałaś trasę bez błędów.
Może nie bez błędów, ale na bardzo wysokim poziomie. Ten poziom pokazał już w kwalifikacjach i to mnie bardzo cieszyło. Moja kariera pokazała mi, że nie ma co się zawczasu cieszyć. Kwalifikacje i półfinał mnie wzmocniły, ale też nauczyłam się przez lata pokory i wiedziałam, że trzeba w finale się skupić. W półfinale też podeszłam do tego spokojnie. Po nim się uspokoiłam i wiedziałam, że w ostatnim biegu trzeba walczyć. Tak zrobiłam.

Przed startem kamery pokazały Twoją twarz i widzieliśmy totalne skupienie. Jakbyś nie wiedziała, co się dookoła Ciebie dzieje. Liczył się tor, reszta była bez znaczenia…
Na tym się koncentrowałam. Tak miało być, tak się czułam. Starałam się skupić, bo dla mnie bardzo ważne są te pierwsze bramki. Jak się na nich dobrze poczuję, to potem już cały przejazd lecę… Takie było moje założenie: fajnie wystartować. Kurcze! Zrobiłam to! Normalnie w głowie mi się to nie mieści. Po ponad 20 latach przywiozę olimpijski medal dla slalomu. Pierwszy dla kobiet. Jestem w szoku. Cieszę się, bo to stulecie debiutu Polaków na igrzyskach, zresztą tu, w Paryżu. Dostałam właśnie świetną książkę na ten temat od PKOl-u i ją czytałam. Bardzo mnie zainspirowała. Trzymam teraz kciuki za innych sportowców no i za naszą ekipę, za slalomistów. Jeszcze przecież nie skończyliśmy, a mamy fajną ekipę. Teraz trochę rozładuję emocje, jutro się stonuję i przygotuję na kanadyjkę i crossa. Tam też chcę dumnie reprezentować nasze piękne, biało-czerwone barwy. Cieszę się, że ten kajak był pierwszy, bo pokładano tu w moich startach największe nadzieje.

Jak rozładujesz emocje?
Spokojnie. Trochę się wygadam – teraz na przykład rozmawiam z wami (dziennikarzami). Już trochę sobie też popłakałam, później się pocieszę. A tak naprawdę świętować mogę po igrzyskach, bo jestem tu dość zapracowana. Startuje w trzech konkurencjach i w każdej chcę walczyć.

Komu dedykujesz ten medal?
Mojej rodzinie, bo gdyby nie ona, to na pewno by mnie tutaj nie było. Szczególnie tacie, który za mną jeździł, wszędzie mnie woził, był praktycznie na każdym treningu. Jakbyście się przyjrzeli, to byście zauważyli jak biegł brzegiem gdy płynęłam. Ochroniarz go gonili. Jest na każdym ważniejszym starcie. Tak samo mój brat. Ten medal mogłabym podzielić na tysiąc kawałeczków i rozdać wielu osobom. Jak tylko zdobyłam krążek na mistrzostwach świata, to Polski Związek Kajakowy otoczył mnie opieką. Pytali, czy wszystko jest OK. Czułam cały czas wsparcie. Tak samo Polski Komitet Olimpijski razem z jego prezesem stworzyli fajną atmosferę. Mają super podejście. Mogliśmy się naprawdę poczuć jak TeamPL i że jesteśmy jedną rodziną. To naprawdę nas wzmocniło.

Gdy bierzesz ten medal do ręki, to co czujesz?
Nie wiem, bo on mi się wydaje taki nierealny… Jest ciężki. Muszę się chyba jutro obudzić, popatrzyć na niego. Wtedy zadzwonię i powiem, co czuję (śmiech). Pamiętam jak Rafał (Rafał Polaczyk – główny trener Zwolińskiej) przyniósł świeżą krew do tej ekipy. On należy do osób pracowitych. Pracuje dniami i nocami. Oczywiście doskonalimy techniczne elementy, ale jak pomyślę, że trzeba przygotować łódkę, to on już to robi. Ukłony dla niego i całego sztabu. Wczoraj zapomniałam z toru zabrać poduszki. Mam taką, którą wożę wszędzie ze sobą, bo mi się najlepiej na niej śpi. Rafał wieczorem jechał po tę poduszkę, żebym się wyspała. Taki kawał drogi… Chciałam podziękować wszystkim, którzy wierzyli w ten medal, we mnie. Tym, którzy mi w tej drodze pomagali od najmłodszych lat. Dziękuję także tym, którzy mi przeszkadzali, bo dzięki wam mam taki mocny charakter.

Atmosfera na trybunach była kapitalna.
Niesamowita. Zastanawiałam się przed startem, czy to nie będzie mi przeszkadzało, bo nie znałam tego uczucia, kiedy trybuny są aż tak zapełnione. Wiedziałam jednak, że ludzie mnie napędzają. Patrzyłam na tę publiczność przed startem i - kurcze - myślałam: lecimy z tematem!

W Paryżu notował i pytał Jakub Guder
https://x.com/JakubGuder

Jaka była ceremonia otwarcia igrzysk?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl