Nadia K. pochodzi z niewielkiej miejscowości w obwodzie lwowskim. Do Polski przyjechała za chlebem. Pracowała w przetwórni owoców i warzyw w Milejowie. Na Ukrainie zostawiła dwoje dzieci.
Dwudziestego piątego lipca urodziła w zakładowej toalecie. Tam odnalazły ją siostra i inne pracownice. Dziecko leżało w koszu na śmiecie. Kobiety wydobyły dziecko z pojemnika, udzieliły mu pierwszej pomocy i okryły. Na miejsce przyjechało pogotowie. O zdarzeniu została zawiadomiona prokuratura. Śledczy postawili 38-latce zarzut usiłowania zabójstwa. Nadia K. trafiła do aresztu, a jej córka do rodziny zastępczej.
Proces ruszył we wrześniu przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Na środowej rozprawie zeznawał 43-letni ratownik medyczny, który przetransportował matkę z dzieckiem do szpitala.
- Kobieta była w roboczym ubraniu. Nie była spokojna, nie była skłonna do rozmów. Noworodek był w dobrym ogólnym stanie - powiedział mężczyzna.
Jeden ze świadków ma złamaną nogę, więc sędzia musiał go przesłuchać w jego własnym domu. Na rozprawie nie stawił się natomiast biegły lekarz, którego opinia ma pomóc w ustaleniu, czy w wyniku działania lub braku działania oskarżonej doszło u dziecka do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jego przesłuchanie zaplanowano na początek grudnia.
Oskarżonej grozi dożywocie.
- Pobiegli dla Niepodległej przez ścisłe centrum Lublina
- Salwa honorowa, defilada. Tak Lublin świętuje niepodległość
- Reprezentacja kontra 100 młodych piłkarek. Wyjątkowy mecz!
- Falkon. Lublin już 20. raz stał się stolicą fantastyki
- Studenci politechniki kręcili klip w stylu Bollywood
- TIR wjechał w restaurację. Tak wyglądał moment wypadku
