20 grudnia, w czwartek, o godzinie 17:16 w czeskiej kopalni ČSM w Stonawie, na głębokości blisko 750 metrów doszło do wybuchu metanu. Zginęło 13 górników - 12 Polaków i Czech. Dziesięć osób zostało rannych, stan jednego z Polaków jest krytyczny.
NA ŻYWO: Wybuch metanu w kopalni ČSM w Karwinie. Morawiecki: Zginęło 12 Polaków i 1 Czech
Po katastrofie w czeskiej kopalni byli pracownicy zakładu przyznają, że dochodziło już wcześniej nieprawidłowości.
To moi koledzy. Znałem ich wszystkich. Wszyscy mieli rodziny. Miałem ich zaprosić na pożegnanie, bo wykryto u mnie pylicę i idę na rentę. Gdyby nie to, byłbym z nimi tam na dole - przyznaje Grzegorz Wierzbicki, były przodowy oddziału górników, którzy zginęli pod ziemią w Stonawie
Kolega tragicznie zmarłych przypomina sytuację do jakiej doszło na jego zmianie.
- Na mojej zmianie zaistniała taka sytuacja, że wybiło metan. Trzeba było zatrzymać pracę, a to nie podoba się przełożonym, bo liczą się tylko metry i tony. Życie ludzkie wbrew pozorom jest na ostatnim miejscu, chociaż tak ładnie mówi się o bezpieczeństwie. Dochodziło do zasłaniania czujników metanu. Pamiętam sytuację, kiedy jednego z moich ludzi, Patryka (był w miejscu katastrofy red.), próbowano wysłać do pracy przy wysokim stężeniu metanu. Poszedłem do sztygara i powiedziałem, że ty nie możesz pracować w dozorze, bo przecież masz dbać o nasze bezpieczeństwo, a nie wysyłać nas do pracy w niebezpiecznych warunkach. Ten brygadzista zginął w tej katastrofie - dodaje Grzegorz Wierzbicki.
KLIKNIJ PONIŻEJ I ZOBACZ
Katastrofa w kopalni w Karwinie: JAK DOSZŁO DO TRAGEDII

Podkreśla, że zasłanianie metanomierza, to igranie z ludzkim życiem. - To tak jakby ktoś się bawił zapałkami na beczce prochu - mówi.
Ivo Čelechovský, rzecznik spółki OKD do której należy kopalnia w Stonawie zdecydowanie odpiera zarzuty. Zaprzeczył, jakoby dochodziło do celowego zakrywania czujników metanu. Podkreślił, że pod ziemią obowiązują bardzo surowe przepisy bezpieczeństwa dotyczące obecności metanu.
- Może się jednak zdarzyć, że w krótkim czasie w miejscu gromadzi się metan, który następnie eksploduje. Dokładne przyczyny muszą zostać zbadane przez wyznaczoną komisję. W tej chwili nie możemy wykluczyć niczego, ale najpierw musimy dostać się do miejsca wypadku.Wtedy dowiemy się, co tak naprawdę się stało - powiedział dziennikarzom Ivo Čelechovský.
Polscy górnicy, którzy zginęli w kopalni w Stonawie pochodzili z Zabrza, Chałupek, Gliwic, Jastrzębia-Zdroju, Goleszowa, Cieszyna, Mysłowic, powiatu będzińskiego i województw: kujawsko-pomorskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego. Rodziny zmarłych zostały otoczone opieką psychologiczną.
