Krematoria pracują całymi dniami i nocami. Rezygnacja z polityki "zero covid" zbiera śmiertelne żniwo w Chinach

Pracują przez całe dni i noce, ale nie są w stanie spalić wszystkich ciał. Tak bardzo przytłoczone są krematoria w Chinach.

To efekt porzucenia forsowanej polityki "zero covid", a zdaniem ekspertów nowa fala zakażeń może uśmiercić w przyszłym roku nawet dwa miliony ludzi.

Oddziały ratunkowe w małych miastach w całym kraju są przeciążone.

Eksperci prognozują, że w przyszłym roku w Chinach umrze z powodu koronawirusa od miliona do dwóch milionów ludzi, a Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że ​​sposób liczenia zgonów przez Pekin nie pozwala na dokładne oszacowanie prawdziwej liczby ofiar śmiertelnych.

Szacują się, że nawet 250 milionów ludzi zakaziło się koronawirusem w ciągu pierwszych 20 dni grudnia w Chinach. Tylko w miniony wtorek miało się zarazić 37 milionów osób, co stanowi 2,6 procent populacji kraju.

Chińskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom uważa, że 18 procent populacji zostało zarażonych po tym, jak Pekin w listopadzie zaczął odchodzić od kontrowersyjnej polityki "zero covid".

W tym miesiącu zniesiono blokady, długie kwarantanny i ograniczenia w podróżowaniu. Miasta w całym kraju z trudem radzą sobie z rosnącymi infekcjami, które opróżniły półki apteczne, zapełniły szpitalne i „zakorkowały” krematoria i domy pogrzebowe.

W południowo-zachodniej części Pekinu szpitale są przeciążone. Oddziały intensywnej terapii wycofują karetki, bliscy chorych szukają wolnych łóżek, a pacjenci leżą na ławkach i na podłogach.

mm