„Krótka piłka”: Śmiechu warte, czyli bajeczka o 11 zjazdowych szablach w PZPN. Jak baron Padewski zadbał o kabaretową otoczkę początku roku

Adam Godlewski
Wybory w PZPN odbędą się zapewne dopiero w sierpniu, ale w środowisku piłkarskim już jest wesoło. A nawet kabaretowo.
Wybory w PZPN odbędą się zapewne dopiero w sierpniu, ale w środowisku piłkarskim już jest wesoło. A nawet kabaretowo. fot.adam jankowski/polska press
Mimo sezonu ogórkowego w krajowym futbolu nudy nie ma. Rozpoczęły się harce przed tegorocznymi wyborami na prezesa PZPN i od razu zrobiło się... kabaretowo.

Jako pierwszy o rozweselenie środowiska zadbał ustępujący baron z Dolnego Śląska, Andrzej Padewski. Chcąc sprowokować środowisko do dyskusji - czego wcale nie krył - wyraźnie puszczając oko opowiedział bajeczkę o tym, że rozważa kandydowanie w PZPN, bo szybko przeliczył, że (w zasięgu) ma 11 szabel. Tyle że (niektóre) media do tej bajeczki, co zważywszy na wspomniany okres ogórkowy dziwić aż tak bardzo nie powinno, podeszły śmiertelnie poważnie.

11 szabel, których nie ma

W całym tym zamieszaniu (o mocno humorystycznych podstawach) na prawdzie polega jednak tylko liczba zjazdowych szabel, czyli głosów. Na Dolnym Śląsku jest ich bowiem rzeczywiście 11 - 5 ma wojewódzki związek, po 2 ekstraklasowe Śląsk Wrocław i Zagłębie Lubin, a po jednym pierwszoligowcy z Legnicy i Głogowa. Tyle że kluby wcale nie muszą mieć podczas wyborów interesów zbieżnych z lokalną federacją, na którą Padewski nie będzie miał już zresztą żadnego wpływu. A na dodatek, choć to absolutna podstawa - następca przez niego namaszczony wcale nie musi wygrać regionalnych wyborów (a słyszę, że już zawiązała się wokół tej kandydatury opozycja), które odbędą się w drugiej połowie lutego. Zatem za niespełna półtora miesiąca może się okazać, że baron, który odchodzi na emeryturę ma zerowe poparcie nawet w swoim regionie. Nawet jeśli na Dolnym Śląsku pozostanie 11 szabel…

Osobiście cenię sobie nie tylko poczucie humoru Padewskiego, ale i sposób, w jaki przez lata przykładał się do budowania futbolu na Dolnym Śląsku. Za to, że odchodząc wrzucił kamyczek do ogródka PZPN - też. Dyskusja w polskim futbolu, która umarła podczas kadencji Zbigniewa Bońka i przez Cezarego Kuleszę nie została wskrzeszona jest bowiem naszej piłce potrzebna. A do rozwoju - wręcz niezbędna.

Przepis o młodzieżowcu też tylko w Prima Aprilis

I to nie tylko w nawiązaniu do przepisu o młodzieżowcu, który pod naporem klubów ma już za chwilę być zniesiony. A przecież w formie narzuconej przez Wojciecha Cygana - choć po prawdzie była to niedopuszczalna deformacja - nigdy nie powinien zostać przyjęty. Odbierał przecież równość szans w rozgrywkach, co stanowi kuriozum na skalę światową.

Innym kuriozum jest „dogrywanie” terminu meczu o Superpuchar przez zainteresowane kluby. Ostatecznie został - podobno - ustalony przez Jagiellonię i Wisłę Kraków na 24 kwietnia. Podczas gdy jedyną dającą się obronić w zaistniałej sytuacji nieustannego odkładania meczu o to trofeum datą byłby wyłącznie 1 kwietnia. Oczywiście, tylko dlatego, że to Prima Aprilis.

Bo cała ta sprawa jest śmiechu warta. Skoro Hiszpanie grają mini turniej o Superpuchar, to można było tę mocno już przez nieporadność PZPN zdewaluowaną ideę obronić (na przykład) właśnie w ten sam sposób - zapraszając do półfinału pierwszej (już powakacyjnej, czyli w przyszłym sezonie) edycji Jagę i Białą Gwiazdę. Można było, ale zdaje się , że kreatywne myślenie przekracza możliwości osób odpowiadających obecnie w związku za te kwestie.

Cóż, na razie (prawie) wszyscy łyknęli niczym młode pelikany, że Padewski ma 11 szabel (w regionie). I nie tylko Andrzej ma teraz dobrą zabawę…

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl