Krystyna Czubówna: To?! To nie kobieta, to Kukułka

Dorota Witt
Krystyna Czubówna: Dla kolegów z pracy byłam Kukułką. Słuchacze nie znali Krystyny Czubówny, znali Kukułkę, bo tak zwracano się do mnie na antenie, kiedy prowadziłam „Kącik złamanych serc”. To szef nadał mi ten pseudonim
Krystyna Czubówna: Dla kolegów z pracy byłam Kukułką. Słuchacze nie znali Krystyny Czubówny, znali Kukułkę, bo tak zwracano się do mnie na antenie, kiedy prowadziłam „Kącik złamanych serc”. To szef nadał mi ten pseudonim Tomasz Czachorowski
- Albo głos pasuje do charakteru filmu, albo nie. I nie ma znaczenia, czy należy do kobiety, czy do mężczyzny. O tej dyskryminacji w zawodzie lektora być może decyduje fizjologia. Kobiety mają często wyższe głosy, a to niska barwa jest milsza dla ucha - mówi Krystyna Czubówna.

Z reguły nie udzielam wywiadów prasowych...

Dlaczego?

Z panią porozmawiam. Krótko. Zwięźle. Nic nie będę autoryzować, nic poprawiać. Nie mam na to czasu. Ale nie mam zaufania do słowa pisanego, bo nietrudno o przekłamania. Dotąd tylko dwa razy zdarzyło się, że wywiad udzielony gazecie wyszedł OK. Radio, telewizja - to co innego: rozmowa jest nagrana, widać, jak gestykuluję, jak reaguję; co powiedziałam, to powiedziałam - poszło. Każdy, kto opowiada publicznie o sobie, o swoim życiu, a zwłaszcza ktoś, kto jest rozpoznawalny, ma miękkie podbrzusze. Dziś świat mediów jest inaczej skonstruowany niż wtedy, gdy ja pracowałam jako dziennikarka. Wszystko można wrzucić w internet, a on wypluwa to, na co ma ochotę. Ofiary są często przypadkowe.

Chciałabym pozostać osobą anonimową, na ile pozwala na to mój zawód, ale w czasach internetu to chyba niemożliwe. Dla mnie wirtualny świat nie istnieje, nie ma mnie w mediach społecz-nościowych, korzystam w zasadzie jedynie z maila. Że niebawem pogubię się w świecie, który jest już coraz bardziej „usieciowiony”? Myślę, że nie zdążę się pogubić... Dużo lepiej poruszam się w realu i tu nie znajduję żadnego hejtu. Nie mam potrzeby, by odsłonić kurtynę i sprawdzić, co pojawia się w sieci. Czasem mówią mi o tym dziennikarze, z którymi rozmawiam. Wiem, że bywa strasznie.

Chce pani być anonimową? Z pani głosem?

Los jest dla mnie łaskawy, w prawdziwym świecie spotykam się tylko z pozytywnymi reakcjami, to więcej niż miłe. Nigdy nie zdarzyło się, by ktoś powiedział coś niemiłego czy obraźliwego. Ludzie mówią, że znajdują ukojenie, słuchając mojego głosu. To jest pewnie zgodne ze starą zasadą prawa rzymskiego: dostajesz od innych to, co sam im dajesz. Zależy mi na tym, by perfekcyjnie wykonać swoją prace i dostaję sygnały zwrotne, że to działa. Synergia. Chociaż ja wcale tego nie oczekuję, nie wymagam.

Te pozytywne oceny są więc, z jednej strony, miłe i doceniam je, bo żyjemy w tak brutalnych czasach, że każdy uśmiech jest cenny. Z drugiej jednak, wprawiają mnie w zażenowanie, bo moim zadaniem jest przedstawienie państwu sensu zapisanych słów, bez zwracania uwagi na mnie samą. Jestem jak taśma transmisyjna - narzędziem, które służy temu, żeby do państwa dotarła treść.

Wybrała pani zawody, które były zdominowane przez mężczyzn. Koledzy z pracy dawali pani to odczuć?

Pierwszy naczelny „Sygnałów dnia” głośno powtarzał, że miejsce kobiet jest w domu, na pewno nie w zawodzie dziennikarza. To były lata 70. Byłam jedyną kobietą, którą zatrudniał wtedy na etat. Kiedy do redakcji przychodzili inni dziennikarze doskonale zorientowani w jego poglądach, pytali: co w twoim zespole robi kobieta? Rozglądał się i pytał zdumiony: Jaka kobieta? Wtedy goście wskazywali na mnie, a naczelny odpowiadał: To?! To nie kobieta, to Kukułka. Bo dla kolegów z pracy byłam Kukułką. Słuchacze też nie znali Krystyny Czubówny, znali Kukułkę, bo tak zwracano się do mnie na antenie, kiedy prowadziłam „Kącik złamanych serc”. To szef nadał mi ten pseudonim.

Wśród lektorów nadal jest niewiele kobiet, filmów fabularnych właściwie nie czytają...

Jestem daleka od dzielenia świata na damski i męski w tej dziedzinie. Albo głos pasuje do charakteru filmu, albo nie. I nie ma znaczenia, czy należy do kobiety, czy mężczyzny. O tej dyskryminacji w zawodzie lektora być może decyduje fizjologia. Kobiety mają z reguły wyższe głosy, a to niska barwa jest milsza dla ucha. Spikerów w radiu też zawsze było więcej niż kobiet. To zaczęło się zmieniać, gdy kobiety zaczęły zajmować coraz wyższe stanowiska.

Świetnym rozwiązaniem byłoby dobieranie lektora wyłącznie do charakteru filmu, bez zwracania uwagi na płeć. Przy angażowaniu lektora do filmu tłumaczonego często podnoszony jest argument, że skoro w oryginale czytał mężczyzna, w polskiej wersji nie powinno się tego zmieniać. Według mnie to nie ma znaczenia. Ale to ogólnoświatowy trend, żeby stawiać na męskie głosy, więc mechanizm się powiela. Tymczasem każdy lektor zna swoje predyspozycje i to powinno decydować. Ja na przykład na pewno nie przeczytałabym komedii czy westernu, ale dobrą fabułę - czemu nie?

Żeby mówić kojącym głosem, trzeba najpierw samemu się wyciszyć. Dalej czyta pani w ciemnym studiu przy jednej lampce skierowanej na tekst?

Tak, to bardzo pomaga się skupić na tym, co tu i teraz. Opanowanie własnych emocji to ważna kwestia, z której lektorzy nie zawsze zdają sobie sprawę. Wchodząc do studia nagraniowego, musimy wszystkie nasze doświadczenia zostawić przed drzwiami. Zapominam więc, co mnie trapi, co boli. Przed mikrofonem jestem mentalnie wyzerowana. Zostaje tylko tekst i sens odczytywanych słów. Ale musiałam się tego nauczyć.

Zaczynałam, kiedy zawód lektora traktowano inaczej niż dziś. Trzeba było stanąć do przesłuchań, zdobyć kartę mikrofonową, a w radiu, kiedy większość audycji nagrywano wcześniej, bardzo ważni byli reżyserowie. Nieźle mnie wyćwiczyli. Reżyser miał wizję tego, jak tekst powinien zabrzmieć. I często, gdy tylko coś mu się nie podobało, zdecydowanie reagował. Jeśli nie uzyskał tego, co chciał, dręczył lektora do skutku. Niektórzy reżyserzy byli bardzo srodzy, gnębili, doprowadzali do łez, a tu trzeba było dalej czytać. Nauka panowania nad emocjami szła wtedy bardzo szybko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krystyna Czubówna: To?! To nie kobieta, to Kukułka - Plus Express Bydgoski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl