Mieszkańcy Wlenia, podobnie jak w 1997 roku, nie mieli spokojnego weekendu. W wyniku wypełnienia zbiornika na zaporze Pilchowickiej, woda zalała część miasta. "Przegraliśmy walkę z wielką wodą" - ogłosił w poniedziałek (16 września) przed godz. 2 w nocy burmistrz Artur Zych.
Sprawdziliśmy, jak po dramatycznej nocy wygląda miejscowość w powiecie lwóweckim, a także stan rzeki Bóbr na zaporze w Pilchowicach >>
- Aktualnie sytuacja jest stabilna. Wczoraj przeżywaliśmy armagedon. Woda podnosiła się bardzo szybko. Gdy zaczęła się przelewać przez zaporę Pilchowicką, zwątpiliśmy czy te działania mają sens. Potem puściły wały w dwóch miejscach, a gdy wszystko opanowaliśmy, około 1:30 okazało się, że przez zaporę u Sióstr Elżbietanek przelewa się duża ilość wody i musiałem odwołać całą akcję, bo to już było zagrożenia życia ludzkiego - nie mogłem tam wpuścić wojska, ani strażaków. Opuszczaliśmy to miejsce w smutku, mając poczucie, że przegraliśmy tę batalię. Podjechałem nieco wyżej i do godz. 5 zdrzemnąłem się w samochodzie. Gdy wróciłem, ku mojemu zdumieniu, zastałem Wleń ze znacznie mniejszą ilością wody niż w Bobrze, a więc te wszystkie działania miały sens - powiedział Artur Zych, burmistrz miasta i gminy Wleń, który dziękuje wszystkim zaangażowanym w akcję.
Jak mówi burmistrz, spada ilość wody przepływająca przez zaporę.
Zobacz też:
Chwile grozy i panika w środku nocy
Najgorszą robotę zrobili ludzie, którzy wypuszczali plotki. Mieliśmy panikę przez chwilę - przepraszam, nie nazwę tego inaczej - ale jakiś idiota podał informację, że zapora Pilchowicka pęka i wszyscy zaczęli uciekać. W sposób niekontrolowany pozatykali nam miejsca, gdzie nie chcieliśmy ich mieć, bo ewakuacja miała być do szkoły - opowiada Zych.
Część domów w gminie zostało zalanych, niektóre nawet do wysokości trzech metrów. Szkoła we Wleniu jest wyłączona z użytkowania, aula i sala gimnastyczna są zalane. Zniszczona jest kotłownia miejska, uszkodzony wodociąg i stacja uzdatniana wody. Przez najbliższy tydzień szkoła ma być wyłączona z użytkowania. Burmistrz nie kryje, że przy sprzątaniu będzie potrzebna pomoc.
Będą potrzebne środki czystości, żywność, woda, ale też farby. Bardzo ważną rzeczą będą osuszacze - powiedział włodarz miasta i gminy Wleń.
- Nie spaliśmy całą noc. Mnie akurat nie zalało, bo mieszkam na 1. piętrze, ale brat musiał do mnie przyjść, bo jego zalało. W 1997 roku zalało nas w dzień i widzieliśmy co się dzieje, a teraz w nocy nie było prądu i nie widzieliśmy co się dzieje - wyznała mieszkanka Wlenia.
- Musieliśmy opuścić nasze domy w Nielestnie, które są zalane i nie wiemy co tam się dzieje. Najgorsza jest ta niewiedza. Spakowaliśmy dzieci, zwierzęta i przyjechaliśmy. Wszystko zostało w domu. Wpadliśmy w panikę jak otrzymaliśmy informację, że idzie fala - opowiadają kolejne mieszkanki gminy.
Krytyczna sytuacja w powiecie lwóweckim. Na zaporze Pilchowi...
