Kryzys w Turcji, masowe protesty. Co dalej z rządami Erdogana po aresztowaniu Imamoglu?

Grzegorz Kuczyński
Opracowanie:
Demonstrant z książką Erdogana przed kordonem policji na jednej z ulic Stambułu
Demonstrant z książką Erdogana przed kordonem policji na jednej z ulic Stambułu PAP/EPA
Po aresztowaniu opozycyjnego burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu w Turcji trwają wielotysięczne protesty. To może być największe wyzwanie dla Recepa Tayyipa Erdogana w całych jego dotychczasowych, 22-letnich rządach - czytamy na zajmującym się tematyką bliskowschodnią portalu Al-Monitor.

SPIS TREŚCI

To największe protesty od 2013 roku, kiedy to rządowe plany postawienia w parku Gezi, jednej z nielicznych w Stambule zielonych przestrzeni, centrum handlowym wywołały masowe demonstracje w całym kraju trwające ponad miesiąc.

Największe protesty od ponad dekady

Obecny kryzys zaczął się od bezczelnego planu wyeliminowania jego największego rywala politycznego. Po kilku dniach wygląda to na największy strategiczny błąd Erdogana, demaskujący skalę niepopularności 71-letniego polityka, który osiągnął taką władzę, że często nazywany jest „sułtanem”.

Dlaczego obecny kryzys jest groźniejszy dla Erdogana od tego z 2013 roku? - W przeciwieństwie do 2013 roku, istnieje partia polityczna kierująca tłumami, a tłumy są znacznie większe – mówi portalowi Al-Monitor Cengiz Candar, poseł z prokurdyjskiej partii DEM. Uwagę zwraca też zaangażowanie studentów w całym kraju.

Masowe protesty, brutalna policja

Gdyby wybory prezydenckie odbyły się dzisiaj, Imamoglu - który trzykrotnie pokonał Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogana w wyborach w Stambule - zwyciężyłby z miażdżącą przewagą. Przez pięć kolejnych nocy gigantyczne tłumy gromadziły się wokół siedziby władz miejskich Stambuł, a sceny przypominają Euromajdan na Ukrainie w 2014 r. Szacuje się, że ich liczebność przekroczyła 1 milion osób.

Od niedzieli tysiące policjantów nasiliły przemoc wobec demonstrantów, używając pałek, plastikowych kul i gazu łzawiącego. Aresztowano ponad 1000 osób, w tym dziennikarzy i prawników. Erdogan broni tych posunięć, nazywając protesty „ruchem przemocy”. Oskarża protestujących o atakowanie policji kwasem i siekierami i podkreśla, że panika na giełdzie została wywołana sztucznie – mimo doniesień, że bank centralny wydał miliardy dolarów, aby wesprzeć tonącą lirę turecką. Erdogan nie spodziewał się tak potężnej reakcji społecznej. Co zrobi dalej?

„Kto traci Stambuł, traci Turcję”. Co zrobi Erdogan?

Jeśli Imamoglu zostanie uwolniony, „będzie potężniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, prawdopodobnie wymuszając przedterminowe wybory” przed planowaną datą 2028 r., napisał Selim Koru, autor bloga „Kulturkampf”. „W bardziej prawdopodobnym przypadku, gdy trzymają go jako zakładnika, ludzie będą wiedzieć, że proces wyborczy - ostatnia pozostała kontrola władzy państwowej - został im odebrany na czas nieokreślony” - dodał Koru.

Pojawiły się niepokojące sygnały, że rząd zechce wykorzystać kartę islamską. Gubernator Stambułu Davut Gul oskarżył demonstrantów o uszkodzenie meczetu Sehzadebasi z epoki osmańskiej, który znajduje się po przekątnej od siedziby władz miejskich Stambułu. „Uszkodzenie meczetu i miejsca pochówku jest rażącą prowokacją przeciwko świętym wartościom] ludzi” - oświadczył Gul. Główna opozycyjna siła, Republikańska Partia Ludowa (CHP) Imamoglu, zaprzeczyła temu twierdzeniu, mówiąc, że demonstranci zostali zmuszeni do szukania schronienia w meczecie, gdy rzuciła się na nich policja z pałkami i gazem pieprzowym.

Podobne oskarżenia, które później okazały się fałszywe, zostały wysunięte przez rząd przeciwko protestującym w 2013 roku. Tym razem taka taktyka może nie zadziałać i rząd o tym wie. Fakt, że Imamoglu został aresztowany pod zarzutem korupcji, a nie terroryzmu (choć zatrzymano go pod obu zarzutami), można uznać za swego rodzaju ustępstwo władz. Zgodnie z tureckim prawem, oskarżenie o terroryzm pozwoliłoby rządowi na wyznaczenie administratora do nadzorowania gminy Stambułu, co miało miejsce w przypadku zwolnienia i aresztowania burmistrza CHP w dzielnicy Sisli, a także co najmniej 10 burmistrzów wybranych z ramienia partii DEM. Biuro gubernatora ogłosiło, że gmina przeprowadzi wybory w celu wyłonienia następcy Imamoglu, który został zawieszony w obowiązkach burmistrza. Zmiana ta jest jednak prawdopodobnie taktyczna i tymczasowa. Nie jest tajemnicą, że Erdogan pragnie odzyskać Stambuł, ponieważ ma on kluczowe znaczenie dla władzy, co podsumowuje polityczne powiedzenie: „Kto traci Stambuł, traci Turcję”.

Czy Erdogan uniknie erozji obozu władzy?

To, co stanie się dalej, zależy od kilku czynników. Pierwszym z nich jest reakcja aparatu bezpieczeństwa. Czy będą nadal brutalnie atakować demonstrantów i ścigać opozycję? W następstwie nieudanego zamachu stanu w 2016 r. dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy policji i wojska oskarżonych o spisek zostało wyrzuconych ze służby, a nawet uwięzionych. Zastąpili ich lojaliści Erdogana. W związku z tym szanse na to, że siły bezpieczeństwa zwrócą się przeciwko rządowi, wydają się bardzo małe.

Jeśli chodzi o sam rząd, wszystkie oczy będą zwrócone na Mehmeta Simseka, ministra gospodarki, którego cała praca na rzecz przywrócenia zaufania do gospodarki i waluty, została zaprzepaszczona w parę dni. Poseł CHP, rozmawiając z Al-Monitor pod warunkiem zachowania anonimowości, powiedział, że „nie ma absolutnie żadnych szans, by Erdogan pozwolił mu zrezygnować”.

Kolejny czynnik to działania CHP. Lider partii Ozgur Ozel jak dotąd znakomicie wywiązuje się z roli lidera ruchu protestu. Ale jeśli Erdogan poczuje się wystarczająco zdesperowany, może uciec się do jeszcze bardziej ekstremalnych środków, takich jak wprowadzenie stanu wyjątkowego, tak jak to zrobił po zamachu stanu w 2016 roku. W takim scenariuszu umiejętności polityczne Ozela nie miałyby większego znaczenia.

Kurdyjski języczek u wagi

Wydarzenia ostatniego tygodnia pokazały wyraźniej niż kiedykolwiek, że decyzja Erdogana o wznowieniu rozmów z uwięzionym przywódcą kurdyjskim Abdullahem Ocalanem była podyktowana chęcią zapewnienia poparcia partii DEM dla jego planów ubiegania się o trzecią, konstytucyjnie zabronioną, kadencję prezydencką. Urzędnicy DEM przekazywali wiadomości między Ocalanem a dowódcami jego zdelegalizowanej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), którzy mają siedzibę w irackim Kurdystanie. Kulminacją tych wysiłków było wezwanie Ocalana z 27 lutego, by PKK zakończyła trwającą 40 lat zbrojną rebelię przeciwko państwu tureckiemu i rozwiązała się.

Sprawa Imamoglu postawiła Kurdów w trudnej sytuacji. Na razie zaoferowali oni CHP werbalne i moralne wsparcie, spotykając się z Ozelem i odwiedzając władze Stambułu, gdy protesty trwały. Jednak nie poinstruowali swoich zwolenników, aby dołączyli do opozycji i jest mało prawdopodobne, aby to zrobili - tak jak nie zrobili tego w 2013 roku. Wśród Kurdów dominuje przekonanie, że muszą przede wszystkim zadbać o swoje interesy, bo to oni zapłacili najwyższą cenę w ostatnich dekadach. Choć też niewielu ma złudzenia, że Erdogan jest szczery w kwestii pokoju. Sojusz wyborczy DEM z CHP w poprzednich wyborach jest przytaczany jako dowód na „terrorystyczne” powiązania Imamoglu. Fakt, że nie został aresztowany pod tymi zarzutami, sugeruje, że rząd zrozumiał, że postawiłoby to Erdogana w niezręcznej sytuacji, skoro chce dogadać się z DEM.

od 7 lat

źr. Al-Monitor

Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl