Lech Poznań przypomina maszynę losującą. Jak wychodzą numery 50 i 9, to znikają 16 i 17. A 41 nigdy nie wychodzi

Maciej Lehmann
Maciej Lehmann
Co z tego, że Mikael Ishak znów strzela fantastyczne gole, skoro jego koledzy z obrony seryjnie popełniają szkolne błędy
Co z tego, że Mikael Ishak znów strzela fantastyczne gole, skoro jego koledzy z obrony seryjnie popełniają szkolne błędy Adam Jastrzębowski
Lech Poznań w tym sezonie jest przykładem niestabilności i frywolnego stylu grania oraz myślenia na boisku. Brak odpowiedzialności, lekceważenie swoich słabości, przeświadczenie o swojej jakości oraz brak pokory powodują, że zdarzają mu się wpadki, których nie doświadczał od lat. John van den Brom pokazał, że umie budować piłkarzy. Niestety potrafi też zrobić z dobrego zawodnika, marną karykaturę siebie. Sinusoida nastrojów wśród kibiców zmienia się co kilka kolejek. Lech Poznań swoją postawą przypomina maszynę losującą. Raz oglądamy zespół, który dominuje, strzela piękne gole, którego świetnie się ogląda, a ni stąd, ni zowąd, drużynę wyglądającą jak zlepek piłkarzy, którzy nie wiedzą, co mają robić, zagubionych jak dzieci we mgle.

Karuzela zdarzeń — tak najkrócej można skomentować obecny sezon. Kiedy wydawało się, że kac po przegranej z Trnavie został już wyleczony, Lechowi Poznań przytrafiła się "historyczna" klęska w Szczecinie. 0:5 - coś takiego nie zdarzyło się od 23 lat. We wtorkowy wieczór Kolejorz przebił to osiągnięcie. Ostatni mecz w ekstraklasie , w którym prowadził u siebie 3:0, by na końcu zremisować 3:3 zdarzył się (jak podał prowadzący encyklopedie Lecha "wikilech") 21 października 1956 roku, kiedy na Dębcu zremisował z Górnikiem Zabrze. Była jeszcze podobna wpadka w Pucharze Polski z Okocimskim w Brzesku w 2005 roku, czyli 18 lat temu, lecz było to w meczu wyjazdowym. Powiedzenie, że Lech van den Broma pisze nową klubową historię, ma obok sukcesu w europejskich pucharach też pejoratywny wydźwięk w kontekście występów na ligowym podwórku.

Wzloty, ale też niezrozumiałe upadki

Ogólnopolskie media relacjonujące mecz z Jagiellonią zachwycały się postawą Adriela Ba Louy oraz Mikaela Ishaka. John van den Brom chwalony jest za to, jak potrafił odbudować tych piłkarzy, a zwłaszcza Iworyjczyka, o którym jeszcze nie dawno, mówiło się, że jest niewypałem transferowym. Wcześniej udało mu się "odgruzować" Marchwińskiego i Velde. Tyle że jak z maszyny losującej wyszły numery 50 i 9, to nagle zniknęły 16 i 17, czyli Antonio Milić oraz Filip Szymczak. Zjazd formy tych zawodników jest poważny, to samo dotyczy też 30, czyli Kwekweskiriego. Poziom trzymają jeszcze 11 oraz 10, czyli wspomniani już Velde i Marchwiński, ale nie błyszczą już tak jak przed przerwą na reprezentację. Regres notują też inni.

Prowadzący witrynę "Szwedzka Piłka" zauważyli, że Andersson jest jeszcze gorszy w defensywie niż w Djurgardens, a przecież miał być lekarstwem na podobno nieodpowiedzialnego w obronie Rebocho. Zamiast jego zimnej krwi, z której miał słynąć Szwed (to słowa Tomasza Rząsy), widzimy, że częściej dostarcza tlen przeciwnikom (Trnava, Śląsk i ostatnio Jagiellonia).
Błędy Alana Czerwińskiego (nr 44) sprawiają, że kibice stracili już cierpliwość do tego piłkarza, a od kilku tygodni trwa dyskusja, dlaczego Bartosz Mrozek (nr 41) wpuszcza niemal wszystko, co leci w stronę jego bramki. Mamy więc prawdziwy totolotek w Kolejorzu. Choć kilka numerów nie wyszło jeszcze ani razu.

Van den Brom bagatelizował problem, aż dostał trzy gongi w 40 minut

Wymieniliśmy tu wielu piłkarzy defensywnych, ale to nic dziwnego skoro obrona Lecha od dawna wygląda opłakanie. John van den Brom wielokrotnie pytany przez dziennikarzy, kiedy można się spodziewać poprawy w tym elemencie, w końcu zaczął bagatelizować problem i we wtorek jego zespół zaliczył trzy gongi w 40 minut. Lech gubi się przy stracie piłki, źle wygląda przy stałych fragmentach, liderzy tej formacji spisują się znacznie poniżej oczekiwań.

Lech nie gra w Europie, ma dużo czasu, by popracować na treningach nad elementami, które wymagają poprawy, a jednak efektów zupełnie nie widać. Stare porzekadło mówi, że atakiem sprzedaje się bilety, wygrywa poszczególne mecze, ale mistrzostwa zdobywa obrona. John van den Brom powinien wziąć sobie do serca tę sentencję, bo nikogo nie będą cieszyć gole Ba Louy, gdy Kolejorz będzie tak grał jak w drugiej połowie z Jagiellonią.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Własne M:

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Lech Poznań przypomina maszynę losującą. Jak wychodzą numery 50 i 9, to znikają 16 i 17. A 41 nigdy nie wychodzi - Głos Wielkopolski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl